Tramwaje w Lizbonie są głośne, niewygodne, surowe. Po prostu piękne.
W Lizbonie funkcjonuje pięć linii tramwajowych. Cztery obsługiwane są przez zgrabne żółte wagoniki. Jedna linia pretenduje do nazywania jej nowoczesną.
Tramwaje w Lizbonie. Przyczynek do historii.
Jestem historykiem, więc wszelkie próby symplifikacji przyjmuję z obawą o zarzut, że prześlizgnąłem się po temacie, a nie podjąłem go. Ucieknę od tych myśli używając sformułowania przyczynek do historii tramwajów w Lizbonie.
W podstawówce wykonałem projekt o historii tramwajów w Bielsku – Białej. Wtedy podjąłem temat. Spotkałem się z miłośnikami tramwajów, opracowałem historię i możliwości przywrócenia tego środku transportu. Sentyment do tramwajów pozostał.
Lubimy myśleć o „Zachodzie Europy”, jako miejscu gdzie wszystko było szybciej, lepiej, taniej. Pierwsze tramwaje to wagoniki ciągnięte przez konie. Tego typu transport pojawił się w Lizbonie już w 1873 roku. Zadanie elektryfikacji linii tramwajowych i lizbońskich wind nie obyło się bez przygód. W XX wiek tramwaje wchodziły wyposażone w potężną moc – prąd. Pierwszy elektryczny tramwaj wyruszył na lizbońskie ulice w 1901 roku. Trud wyobrazić sobie, że w Bielsku – Białej elektryczny tramwaj kursował już od roku 1895.
W 1959 roku w Lizbonie funkcjonowało 27 linii tramwajowych. Był to szczytowy moment w historii lizbońskich tramwajów. W tym samym roku oddano do użytku pierwszą linie metra. Sinusoida rozwoju tramwajów osiągnęła punkt szczytowy i rozpoczęła, rozłożony na dziesięciolecia, kurs w dół. Myślę, że niewielu podejmie podważanie tezy, że rozwój metra był decydującym powodem takiej sytuacji. XXI wiek przynosi paradoks – tramwaje stanowią niewielki punkt na transportowej mapie Lizbony, będąc tym samym jej symbolem.
Spacerując po Lizbonie możemy znaleźć pozostawione sobie tory tramwajowe – pocztówkę z przeszłości. Czy to dobrze, że ograniczono role tramwajów w transporcie stolicy Portugalii? Można żonglować argumentami. Pozostawiam tę rozrywkę pasjonatom.
Lizbońskie tramwaje – symbol Portugalii
Żółte tramwaje są symbolem Lizbony, są symbolem Portugalii. Wypluwa je nam internet po wpisaniu frazy Lizbona, tudzież Portugalia, pokazuje nam je ciocia po powrocie z wakacji marzeń, pokazuje je Wam ja.
Sześć miesięcy mieszkałem przy torach tramwajowych. 3 miesiące mieszkałem przy, jedynej mi znanej, mijance tramwajowej. Dla turystów electrico stanowi atrakcje, jedno z przeklętych must see, dla wielu mieszkańców Lizbony stanowi środek transportu, często jedyny. Otwarcie drzwi wejściowych od mojego mieszkania oznaczało utworzenie przystanku tramwajowego. Przejeżdżający tramwaj zwalniał przed ostrym zakrętem, a ja wskakiwałem na jego kuszące stopnie.
28
Za ulubioną linię tramwajową uznaje powabną 28. Zalecam kurs z placu Martim Moniz w kierunku Prazeres. W języku portugalskim prazeres oznacza przyjemności. Zdziwieniem może zakończyć się wyobrażenie o szczęśliwym zakończeniu naszej podróży. Electrico 28 kończy swój kurs na … cmentarzu.
Przygoda obfituje w uciechy dla oka. Ruszamy z centrum chińskiego handlu, wdrapujemy się do dzielnicy Graca, ześlizgujemy się do szalenie ujmującej Alfamy, dalej zjeżdżamy do centrum i znowu w górę, do Baixy , pozniej Chiado, Bairro Alto, w dół i w górę, Basilica Estrela i ostatnia prosta do cmentarza Prazeres.
Sprawdziłem za Was czym może zakończyć się podróżowanie żółtym wagonikiem na zewnątrz tj. na tylnych stopniach. Najczęściej uzależnieniem, czasami więzieniem. W 2013 roku zostałem aresztowany, w biały dzień. Chcecie jeździć na zewnątrz? Nie uciekajcie przed policją!
Soczysta żółć przeciska się wąskimi uliczkami Alfamy, opada w dół, aby za chwilę wspinać się po lizbońskich wzgórzach. Noszę w sobie szalenie lirycznie wyobrażenie o tramwajach stolicy Portugalii. Może błędne? Są stare, niewygodne, hałasujące, po prostu piękne.
Z linią 28 współżyje kawiarnia Cafe do Electrico. Wciśnięta w parter skromnej kamieniczki pozwala doświadczyć magii prostoty.
Praktyczny tramwaj
- praktyczna teoria – uciecha dla oka jest wprost proporcjonalna do ilości turystów, brak – uciecha, obecność – zanik. Wstańmy wcześniej, wypijmy szybką meia de leite, kawę z mlekiem, przegryźmy rozkosznym ciasteczkiem pastel de nata i wyruszmy w podróż electrico.
- rozkład jazdy to szalenie umowna rzecz, liczy się portugalski luz czyt. cierpliwość
- za jednorazowy bilet zapłacimy krocie, odsyłam do poradnika, w którym wyjaśniam jak rozwiązać kwestię transportową
- pokusa jazdy na zewnątrz niech zostanie uśmierzona świadomością, że nie uciekamy przed policją, nie odradzam jednak tej zgrabnej rozrywki, wręcz polecam, róbcie to jednak na Alfamie.
Tymczasem.