Portugalia. Kojące ukłucie toczy moje serce na to słowo. Daleki kraj przylgnął do mnie życzliwie. Długa droga mnie tu postawiła.
Impulsy.
Impulsy.
Audycja trzeciego programu polskiego radia „Siesta” cierpliwie rozpalała wyobraźnie. Niedzielne popołudnia zamieniały się w liryczne pieszczoty. Czas ujawnił kolejnego sprawcę zamieszania: film Imagine. Obraz Andrzeja Jakimowskiego skonsumowałem w kinie Nowe Horyzonty. Był to okres kiedy tam pracowałem. Stąd wielokrotne spotkania z Lizboną na dużym ekranie. Czarowała mnie. Lubiłem zostawać na napisach końcowych i obserwować jak żółty tramwaj zgrabnie wije się przez Alfamę.
Wyobraź sobie .
Najbardziej dostępnym akcentem z filmu Imagine jest kawiarnia Cafe do Electrico. Klimat w jaki Andrzej Jakimowski wyposażył tę zwyczajną przestrzeń na długo rozpala wyobraźnie. Znalazłem ją przypadkiem. Perspektywa sześciu miesięcy w Lizbonie zmieniła percepcje rzeczywistości. Nie skreślałem z listy tego co już zobaczyłem, a co przede mną. Spacerowałem nieśpiesznie wzdłuż lśniących torów. Od punktu widokowego Portas do Sol droga opada przyjemnie, zachęca do postawienia kolejnych kroków. Tory skręcają w prawo. Mój wzrok w lewo. Na rogu dostrzegam małe drzwi. Podnoszę wzrok: Cafe do Electrico. Zawstydziłem się. Uśmiechnąłem się do siebie i poszedłem dalej. Parę dni później dorosłem do pokonania dwóch stopni dzielących poziom torów od poziomu szczęścia.
Cafe do Electrico.
Rozkoszna nazwa obiecuje wiele. Rzeczywistość prezentuje niewiele.
W języku polskim słowem suterena skreślamy część budynku znajdująca się pod parterem, częściowo poniżej poziomu ziemi, wykorzystywana np. na warsztaty lub tanie mieszkania. Cafe do Electrico jest warsztatem szczęścia, mieszkaniem szczerości.
Polskie rozumienie kawiarni koncentruje się wokół rekwizytów, oświetlenia, dekoracji. Tymczasem Portugalczycy na piedestale stawiają jakość tego co sprzedają. Co kupujemy w kawiarni? Kawę? Nie ma w Polsce kultury picia kawy. Dlaczego? Na przykładzie Włoch pisze o tym on. Robi to dobrze.
Suterena zatem. Kilka plastikowych stolików. Długa, szklana lada. Na ścianach wątpliwej urody biało – czarne kafle. Zmęczony ekspres. Kto tu przychodzi? Po co?
Pierwsze spotkanie.
Nieśmiało podchodzę. W głowie karuzela przypuszczeń. Kto jest właścicielem? Czy kiedykolwiek się tu pojawia? Ile osób tu pracuje? Czy ktoś pamięta jak kręcono film Imagine?
Właścicielem jest Sandra, pracuje sama, wynajęła lokal ekipie Andrzeja Jakimowskiego na okres kręcenia Imagine.
Łamanym portugalskim zamawiam kawę. Zza lady odpowiada bezbłędny angielski:
– Where are You from? From Poland? Have you seen the movie?
Zwykłe, turystyczne zagranie? Gdybym wiedział jaką historię rozpocznie te kilka zdań … Podczas pierwszej kawy dowiedziałem się wiele, pytając o niewiele :
Pan Jakimowski siedział tutaj, tam miał te wszystkie telewizorki, stąd mówił camera action!
Oglądasz film i czasami nachodzi Cię refleksja: gdzie jest to miejsce? kto za nim stoi? czy pokolorowano rzeczywistość?
Garść detali jaką wyniosłem po pierwszej kawie sprawiła, że musiałem ponownie usiąść z Imagine.
Kadr z Ianem i pretty estrangeira: siedzą przed kawiarnią, razem z nimi kilku statystów, wśród nich ojciec Sandry.
Kadr z kelnerem Cafe do Electrico: przestrzeń kawiarni została wynajęta i zaaranżowana na potrzeby filmu. Fotografie, który wnikliwy widz jest w stanie zobaczyć to zdjęcia rodzinne Sandry, wrzucono je do gustownych, drewnianych ram.
Pierwsza kawa przyniosła także spotkanie z absurdem. Sandra nie widziała filmu. Zakurzone DVD leżało na półce. Turystka z Polski wysłała pocztą. Co z tego jednak skoro nie ma angielskich napisów? Obiecywała więc sobie, że odpowiednią wersję dostarczy jej sam pan Jakimowski, który miał się pojawić w Cafe do Electrico w październiku 2013. Egzemplarz od reżysera dotarł prawdopodobnie w 2019 roku.
Bliskość
Przez miesiąc mieszkałem 50 metrów na prawo od Cafe do Electrico, przez trzy miesiące 50 metrów na lewo. W Cafe do Electrico bywałem codziennie. Na początku zamawiałem kawę i ciastko, a po weryfikacji budżetu, tylko kawę.
Szybko wpadłem na pomysł. Projekcja Imagine w Cafe do Electrico. Jest oryginalna kopia filmu, jest pyszne miejsce. Dlaczego nie? Był rok 2013.
Kiedy odpowiednia szufladka pamięci podsuwa mi obraz tamtego dnia neurony zdają się podsuwać słowo: duma. Nieskromnie, ale szczerze jestem dumny. Po kilku tygodniach w obcym mi państwie:
- zorganizowałem projekcje filmu dla 25 osób.
- zaprosiłem studentów z Polski i Polaków mieszkających w Lizbonie.
- zaproponowałem Sandrze współpracę: zjemy kolację = wynajmiemy kawiarnie na projekcje
- przekonałem Sandrę do przygotowania bacalhau (wymaga co najmniej dwóch dni pracy)
- wypożyczyłem rzutnik i ekran (sam, po portugalsku!)
- wyliczyłem, zebrałem, zapłaciłem, za sprzęt i miejsce.
- zabrałem ekipę na imprezę, którą wielu z rozrzewnieniem wspomina do dziś.
To było 7 lata temu. Patrzę na siebie i widzę jak bardzo „podrosłem”. Patrzę na znajomych i trudno im uwierzyć jak daleko zaszli. Nigdy nie spotkamy się w takim gronie. Możemy jednak wrócić do niej, Sandry. Przywita nas z czułością, zapyta: kawa z mlekiem, my dear?
Sandra.
Bez niej Cafe do Electrico nie istnieje. To ona stanowi o wyjątkowości tego miejsca.
Szczupła, wysoka. Kiedy się nie uśmiecha, wiem, że coś się dzieje. Bije od niej energia. Ma ją dla każdego. Dzieli sprawiedliwie. Czule opiekuje się kawą dla sąsiadki (ta zawsze zostawia taki sam napiwek), wytrwale dyskutuje z lokalnymi robotnikami i jeśli trzeba to nawraca ich na Benfice, szczerze interesuje się weekendowymi turystami. Polaków wita zgrabnym dzień dobry, kawa z mlekiem? raz, dwa? Francuzów zaskakuje francuskim. Turystów zachwyca świetnym angielskim. Portugalskim utrzymuje przy sobie sąsiadów.
Skromna, szczera, uśmiechnięta. Sandra.
2015: Ooo! Bartolomeu! Come on, come on. Please sit as You like. Wystawiam stolik i siadam na zewnątrz, jak lubię.
2016: Bartolomeu! Ola! Como estas? Tudo bem? Here You have your table, let put it outside.
2017: Wysiadam z electrico. Tęskne spojrzenie. Jest. Cafe do Electrico i Sandra. Macha do mnie od progu. Skąd wiedziała? Wierni bywalcy kawiarni wypatrzyli mnie w centrum jak wysiadałem z metra, donieśli jej. Witam mnie zatem: Bartolomeu, my polish son, I already know that You,re in town, my friends told me, your son is here. Czuje się jak w domu, wiem, że ma gdzie wracać.
Od razu mówię na ucho: Sandra, jutro się zaręczam, na Portas do Sol. Uśmiech. Jak zwykle.
Przy zamawianiu kawy: Zapomniałeś portugalskiego i jesteś gruby.
2018: W końcu jesteś. Zobaczcie, oto mój polski syn. No i co, możesz wystawić stolik, ale nic nie poradzę na te roboty przed kawiarnią. Tramwaje nie jeżdżą, to nie to samo, prawda? Wrócisz w wakacje to będzie normalnie!
2018: Wakacje, wszystko wróciło do normy, tramwaje dzwonią przy wejściu do kawiarni. Odwiedzam Sandrę z rodziną. Dochodzi do historycznego spotkania trzech mam: mojej, Adrianny i portugalskiej mamy – Sandry!
2019: Finalmente Bartolomeu! Como esta? Piwo, kawa, wino? Miód dla uszu.
Wszystko to sprawia, że mam do kogo wracać. Lizbona otula mnie promieniami słońca, ale i ciepłem bliskich mi osób. Szalenie przyjemne to uczucie kiedy ktoś Cię rozpoznaje, kiedy ktoś na Ciebie czeka i wie po co przybyłeś.
Wystaw stolik na zewnątrz, tak jak lubisz! – dobrotliwie upomina mnie mama Sandra.
Kiedy obejrzycie obraz Imagine i zdecydujecie się na podróż jego tropem to zaplanujcie popołudnie w Cafe do Electrico w Lizbonie. Po kawie odszukajcie miejsce, z którego wykonałem poniższe zdjęcie i zastanówcie się o co chodzi …
W obliczu pandemii nie wiemy jaka będzie przyszłość tego miejsca. Zachęcam zatem do wypicia wirtualnej kawy w Cafe do Electrico za pośrednictwem zbiórki, która została utworzona na portalu polakpotrafi.pl – https://polakpotrafi.pl/projekt/cafedoelectrico?fbclid=IwAR06QhrpoO-t06IG4H4wmXvKbAp9suj16MTHft7XVvF_AFer0CyhNKo6uQI.
Tymczasem.