Gruzja
komentarze 2

Oświadczyny w podróży. Historia zaręczyn bez pierścionka.

Otworzę garderobę, ubiorę kilka zdań.  Oświadczyny w podróży. Dlaczego, kiedy, gdzie. Chodźcie na słowo. Opowiem Wam.

Pierwszy raz.

Pierwszy raz oświadczyłem się Adriannie w Gruzji. Hmmm!? Czy ja właśnie zaprzeczyłem wszystkim zasadom pisanie tekstu do internetu? A gdzie napięcie, gdzie cztery nagłówki i wielki finał? A nie ma. Kto się chciał dowiedzieć to się dowiedział. Dziękuje. Kto ma ochotę na liryczny spacer jest bardziej niż zaproszony.

Didaskalia.

Był gorący sierpień. Po miesiącu podróży dotarliśmy do Tuszetii. Nie pamiętam skąd pomysł żeby wybrać się do tej odległej krainy. Kto mi go podrzucił zasługuje na niskie ukłony. W Tuszetii (północny-wschód Gruzji) musnęliśmy gruzińskiej duszy, zbiliśmy szybę turystycznych doświadczeń, przestaliśmy się po nie ślizgać, zanurzyliśmy się w nowej rzeczywistości. Nie jest łatwo dotrzeć do krainy wież. Brak bieżącej wody, internetu, ograniczona elektryczność. Sprawia to, że człowiek zaczyna inaczej funkcjonować. Nareszcie mamy czas. Nasze zmysły zaczynają pracować na naturalnych obrotach. Dostrzegamy proste rzeczy, które często zatracamy w biegu szumnie zwanym życiem: kolor trawy, błogo kołyszące się jej źdźbła, jabłonki dźwigające ciężar swoich owoców, delikatny powiem wiatru, linia lasu, nieregularne kształty gór, moment teraźniejszości.

DSC_0405

Czas na spotkanie.

Eliminacja konsumpcyjnych rozpraszaczy pozwala doświadczyć obecności drugiego człowieka. Kako – nasz skromny gospodarz – nie posiada wiele w kapitalistycznych kategoriach. Bogaty jest jednak w czas, empatie, błogi spokój, naturalny tryb życia i bliskość natury. Spotkania z Kako były wyjątkowym doświadczeniem. Oto człowiek spotyka człowieka. Bez internetowych komunikatorów, bez wpatrywania się w pustkę telewizji. Szczere, nieśpieszne spotkanie. Telefony zastąpiło wino. Desperackie próby poszukiwań internetowego tłumacza ustąpiły miejsca czujności, która niespodziewanie zaprowadziła do zrozumienia.

DSC_0400-2

Magia chwili.

Drugim człowiekiem była i Adrianna. Mieliśmy czas dla siebie. Zwyczajne, niczym nieskrępowane, bycie razem. Doceniłem jej obecność u mego boku. Czułem to. Taniec emocji. Błogi spokój myśli. Czystość widzenia.

Leżymy pod rozłożystą brzozą. Jej leniwe, opadające ku ziemi gałęzie cieszą cieniem. Akompaniuje im delikatny wiatr. Dyrygentem jest słońce, które sprawiedliwie rozdaje swoje promienie. Ich ciepło pieści policzki. Muzyka to rozkoszna.

Ujmuje jej twarz w ręce. Czuję to. Emocje, ogień, gorąca krew. Moment, zawieszenie czasu. Pytam czy zostanie moją żoną? Tak. Splatamy się z nadzieją zatrzymania tej magicznej chwili. Bezskutecznie. Trafia do złotej klatki wspomnień. Jakże jednak słodkich.

DSC_0415-2

Tuszetia

DSC_0448

DSC_0461

Kobieta i koń. Tuszetia.

DSC_0250

DSC_0263-3

DSC_0277

Dlaczego oświadczyłem się drugi raz? Powód jest prozaiczny. Podczas pobytu w Gruzji moje myśli nie płynęły w tę stronę. Leżąc pod brzozą w odległej Tuszetii nie mogłem sięgnąć do kieszeni po zimne złoto. Najbliższe leżało zapewne 187 km od Omalo, w Tbilisi, na alei Shota Rustaveliego, 4 godziny 13 minut. Oficjalne zaręczyny, ze złotem, diamentem i szafirem odbyły się w Lizbonie. Przeczytacie o tym tutaj. 

Przez 183 dni ukrywaliśmy nasze pierwsze sponsalia. Oto jesteśmy, my i nasza tajemnica.

Tymczasem.

  • Zazdrościć pięknej narzeczonej;-)

    • Bartłomiej

      Dziękuje. Nie życzę zazdrości 😉