Felieton
Leave a comment

Odkrywanie świata vs powroty do znanych nam miejsc.

Czy podróżowanie to tylko odwiedzanie nowych miejsc? Czy jest w nim miejsce na powroty? Porozmawiajmy.

Koncepcje podróżowania

Zasadniczo są dwa rodzaje ludzi, którzy podróżują. Dla jednych liczy się ilość. Dążą do tego, żeby zobaczyć jak najwięcej, nie ma czasu na powroty do miejsc, w których już się było. To nie jest złe, to jest zrozumiałe. Druga grupa to osoby sentymentalne, czułe, wrażliwe. Nie pociąga ich zdobywanie pieczątek w paszporcie. Szukają miejsca, gdzie czują się dobrze, gdzie mogą wracać i cieszyć się życiem.

Od niedawna mam wyjątkową możliwość realizacji obu. Temat, który chciałbym podjąć w tym tekście nie podlega wartościowaniu. Nie ma tu zwycięzcy. Kto miałby ocenić co jest lepsze? Szalenie subiektywną rzeczą jest charakter podróżowania. W tym tkwi piękno – w indywidualizmie.  

Błogosławieni, którzy mają czas

Masowa turystyka rozwinęła się po drugiej wojnie światowej. Jej motorem napędowym stało się bogacenie społeczeństwa szeroko rozumianego „świata zachodniego” oraz stopniowe zwiększanie ilości dni wolnych od pracy.

Social media, blogi podróżnicze i youtube przemycają nam wizję, w której podróżuje się często, a celem są kraje „egzotyczne”. Tymczasem przeciętny Polak czy Europejczyk ma określoną ilość dni, które może przeznaczyć na podróżowanie. Pamiętajmy przy tym, że nie każdy utożsamia swój urlop z podróżami, nie każdy odpoczywa wylatując na zagraniczne wakacje. Rzeczywistość to zatem 26 – 31 dni urlopu w ciągu roku. Prowadzi to do prostej refleksji – człowiek, który ma pełnoetatową pracę może, w aspekcie czasowym, pozwolić sobie na jedną, dłuższą, zagraniczną wycieczkę rocznie. Pozostałe dni wolne od pracy wykorzystywane są zazwyczaj na wypady krajowe lub uporanie się ze sprawami natury prywatnej. Dlaczego o tym pisze? Otóż wydaje się, że z ta prozaiczna przyczyna determinuje myślenie w kategorii – nie ma czasu na odwiedzanie tych samych miejsc. Turyści, którymi się opiekuje często posługują się taką argumentacją.

Inną sprawą, nie mniej istotną, jest brak pieniędzy na podróżowanie. Wbrew koloryzowanemu przekazowi z Instagrama podróżowanie jest niezwykle kosztowne. Oczywiście można ograniczyć koszty. Zamiast hotelu wystarczy wybrać hostel, pensjonat lub nawet namiot. Pewnych rzeczy jednak nie przeskoczymy. Trzeba mieć niewiarygodne szczęście żeby dostać się do Australii autostopem i jachtostopem. Ktoś powie, że wystarczy kupić bilet do Tajlandii, a na miejscu jest już relatywnie tanio. Owszem, ale pamiętajmy, że ludzie mogą sobie zazwyczaj pozwolić na 14 dni urlopu. Nie można każdego wrzucać w ramy młodzieży z plecakami podbijającej Azję Południowo – Wschodnią. Kiedy masz dwa miesiące na poznanie Tajlandii, Kambodży i Wietnamu to Twoja przygoda ma zupełnie inny charakter. W erze atropocenu jednym z największych bogactw jest czas. Niewielu go ma. 

Po co nam podróże? 

Lubię podróżować do nowych miejsc. Zaspokajają one naturalną potrzebę człowieka, jaką jest ciekawość. Niektórzy cenią sobie przewidywalność, systematyczność, rutynę codzienności. Inni z kolei są żadni nowości. Szukają pociechy dla oka i co raz częściej dla ducha. Dochodzimy do sedna – po co podróżujemy? Zgadzam się z panem Leszkiem Kołakowski:

„Nie, nie żądza wiedzy nas gna ani ochota ucieczki, ale ciekawość,jak się zdaje, jest osobnym popędem, do innych niesprowadzalnym. Uczeni mówią nam, że ciekawość, czyli potrzeba bezinteresownego badania otoczenia, przechowuje się u ludzi przez całe życie i że to jest właśnie swoiście ludzka zdolność.”

Odkrywanie świata kraj po kraju, kontynent po kontynencie jest uzasadnione. Nie ma sensu podważać sensu tej koncepcji. Spotkałem się natomiast ze zdziwieniem w kontekście moich opowieści o wielokrotnych podróżach do Portugalii. Pochylę się nad tym. 

Idea powrotów.

Czy odwiedzanie kilkukrotnie tych samych miejsc to strata czasu? Zdecydowanie, stanowczo, raczej nie. 

Lizbona od dawna zajmuje czułe miejsce w moim sercu. Długa droga postawiła mnie w stolicy Portugalii. Zakochałem się łatwo, jak młodzieniec, naiwnie i z oddaniem. Ku Lizbonie popchnęła mnie muzyka. Audycje muzyczne Marcina Kydryńskiego rozbudziły wyobraźnie.

Znamy się z Lizboną od dawna. Powroty sprawiają mi wielką radość. Gdzie szukać tego przyczyny? Za każdym razym zadaje sobie to pytanie wychodząc z terminala lotniska. Mam tam swoje miejsce. Podchodzę do murku i spoglądam w pogodne niebo. Wsiadam w metro. Lubię dojechać do stacji Baixa – Chiado i od razu wkroczyć w serce Lizbony. Nieokreślone uczucie temu towarzyszy. Wydaje się ono wynikać z niecierpliwego oczekiwania na kolejna spotkanie. Może czuje zatem pewnego rodzaju spełnienie. Na pewno są to emocje natury pozytywnej. Często w Lizbonie czuje się szczęśliwy. Niech to będzie najprostsze wytłumaczenie mojej idei powrotów. Podobno większość ludzi dąży do tego żeby być w życiu szczęśliwy. Warto zatem wracać do miejsc gdzie byliśmy szczęśliwi, tam gdzie wiemy, że moment szczęścia ma szansę się wydarzyć.

Czy podróże dają szczęście? 

Kiedy podejmujemy temat szczęścia trzeba od razu odnotować, iż jest to radykalnie subiektywne zagadnienie. Dla każdego znaczy co innego. Wiele chwili szczęścia zawdzięczam Lizbonie.

Filozoficzne podejście do tematu nie daje pełnej odpowiedzi. Powroty mogą być miłe bo znamy już dane miejsce. Nie musimy rozwodzić się nad opuszczeniem lotniska i dotarciem do centrum miasta. Nie biegamy z listą rzeczy do zobaczenia. Możemy posłuchać rady Ryszarda Kapuścińskiego: usiąść w kawiarni i pozwolić życiu krążyć wokół nas. Brak presji daje swobodę i spokój.

W Lizbonie mam więcej znajomych w kawiarniach i barach niż we Wrocławiu. Znamy się po imieniu, zawsze zamienimy kilka zdań, wiedzą co lubię. Bardzo cieszy kiedy właścicielka kawiarni przypomina od wejścia – śmiało, wystaw stolik  przed kawiarnie, tak jak lubisz, tak jak ostatnio.

Masz swoje ulubione miejsca. Możesz wejść do kawiarni i zwyczajnie poczytać książkę zamiast zwiedzać kolejny kościół. Do takich podróży lepiej wybierać osoby, co do których mamy pewność, że wpiszą się w nasz paradygmat. Duże nieporozumienia mogą zachodzić każdego poranka. Ty masz ochotę na nieśpieszną kawę i spacer z dala od turystycznych szlaków, on/ ona chciałbym zobaczyć zamek, katedrę, muzeum sztuki współczesnej etc. Warto ustalić priorytety.

W idei powrotów najważniejszy jest czas. Fernando Pessoa, mistrz poezji portugalskiej, skreślił kiedyś takie słowa: dajmy czasowi czas, czas potrzebuje czasu.

Czy nie jest tak, że powroty do znanych miejsc to odkrywanie ich na nowo?