Afryka, Madagaskar
Leave a comment

Madagaskar. To nie jest bajka!

Madagaskar, Afryka, przewodnik Madagaskar, jak dolecieć na Madagaskar?

Turkusowy ocean, cień palmy na białym piasku. Pocztówka. Nie taki jest Madagaskar. Tak chcemy go widzieć. Jak jest naprawdę?

Martini na hamaku rozwieszonym pomiędzy palmami. Mogłeś to zobaczyć przewijając tablice facebooka w pracy. Pewnie się zdenerwowałeś. Taki to ma dobrze. Po co wrzuciłem taki kadr? Zwyczajna, ludzka próżność. Człowiek szuka poklasku, unosi się pychą. Obrazek może budzić zazdrość, przyciąga tę niezręczną łatkę  – egzotyka. Tymczasem Madagaskar to nie drinki z palemką pod palemką. To szalenie skomplikowany kraj borykający się z potężnymi problemami. Najgorsze, że na horyzoncie nie widać ich rozwiązania.

Tło.

Madagaskar jest 9 najbiedniejszym państwem świata. Bieda, ubóstwo, brak perspektyw, korupcja, obce wpływy, niszczenie przyrody. Problemy z jakimi boryka się Madagaskar nie uda się rozwiązać jutro. Potrzebna jest spójna polityka długofalowa. Jak to jednak zrobić w kraju, który żyje tu i teraz. Nikt nie myśli o tym co będzie jutro. Liczy się dzisiaj. Środowisko eksploatowane jest w destrukcyjny sposób. Lasy są wycinane i wypalane pod pola uprawne. Rolnictwem trudni się 75 % populacji. Przede wszystkim uprawia się ryż. Uboga ziemia powoduje, że po 2–3 latach uprawy są nieopłacalne, co przyczynia się do dalszego wypalania lasów. Wyjałowiona ziemia, pozbawiona większej roślinności szybko eroduje. Woda wypłukuje ziemię, co prowadzi do powstawania ogromnych rozpadlin. Polityka o krótkim horyzoncie. Podobnie jest z wypalaniem traw? Ta tradycyjna technika jest skuteczna tylko na krótką metę. W dalszej perspektywie przynosi katastrofalne skutki, bo niszczy lasy, wyjaławia gleby i sprzyja erozji. Rolnicy wypalają grunty, bo nie wiedzą, że mogliby gospodarować inaczej. Są biedni i niszczą ogromne połacie lasu dla skromnego zarobku. Gdzie należy szukać przyczyn takiego stanu rzeczy? Mentalność z jednej strony, z drugiej brak edukacji.

Bieda. Mam z nią problem. 

Kilka miesięcy temu doszło do „wojny domowej”. Część społeczeństwa miała dość urzędującego prezydenta, więc zdjęła go z urzędu. Druga cześć nie zgodziła się z takim stanem rzeczy. Rozpoczął się kilkumiesięczny impas. W języku polityki sytuacja wyglądała tak: konflikt między prezydentem Herym Rajaonarimampianiną,  a opozycją doprowadził do interwencji Trybunału Konstytucyjnego. Krajowa Komisja Wyborcza zgodnie z jego decyzją nakazała prezydentowi mianowanie nowego „rządu porozumienia narodowego” i przyspieszenie wyborów prezydenckich. Miałem okazję przebywać na Madagaskarze w trakcie wyborów prezydenckich, które rozpisano na 7 listopada 2018. Zarejestrowano 37 kandydatów. Co zdecydowało o wyborze najważniejszej głowy państwa? Korupcja i wpływy.

Madagaskar to państwo postkolonialne borykające się z chorobą jeszcze cięższą niż kolonializm – z neokolonializmem. Francuskie pięści nie zwalniają uścisku. Obok Francuzów szeroko uśmiechają się Chińczycy. Niestabilność malgaskiej gospodarki jest dla takich graczy błogosławieństwem.

Francuski gigant Orange? Proszę bardzo. Największa sieć telefoniczna na Madagaskarze. Zasięg ich usług jest porażający. Wydają się zastępować system bankowy na Madagaskarze. Można wpłacić pieniądze na swoją kartę sim i wypłacić je w innym oddziale.

Total? Francuskie przedsiębiorstwo petrochemiczne. Wraz z brytyjsko-holenderskim konsorcjum Shell trzymają rękę na dystrybucji paliw na Madagaskarze.

Przykłady można mnożyć, ale te dwa wydają się wystarczające dla zakreślenia sytuacji.

Zajmijmy się konkretnymi problemami Madagaskaru.

Wanilia.

Ceny wanilii na Madagaskarze wzrosły w ciągu dwóch lat sześciokrotnie. Na wyspie ruszyła fala przemocy, wyzysku i rabunkowej wycinki lasów. Tak zaczyna się artykuł Guardiana, do którego udało mi się dotrzeć.

Wanilię produkuje się w trzech miejscach na świecie. W Meksyku, na Madagaskarze oraz w Indonezji. Tylko w Meksyku produkcja odbywa się w sposób naturalny tzn. przez naturalne zapłodnienie kwiatów. Dokonuje tego specjalny gatunek pszczół. Próba jego sprowadzenia na Madagaskar zakończyła się porażką. Dotykamy w ten sposób pierwszego aspektu handlu wanilią – wymagającej uprawy. Na Madagaskarze oraz w Indonezji każdą laskę wanilii trzeba zapładniać ręcznie. Pnącza dojrzewają przez dwa do czterech lat. Zielone strąki, (wyglądają jak fasolka szparagowa) trzeba zbierać ręcznie. Na zbiorze proces się nie kończy. Strąki trzeba jeszcze miesiącami obrabiać, by uzyskać znaną przyprawę.

Madagaskar jest najważniejszym na świecie dostawcą lasek wanilii używanej do produkcji lodów, deserów i perfum. Madagaskar zapewnia 80-85 % wszystkich dostaw naturalnej wanilii. Podkreślmy naturalnej, bo produkuje się również wanilię syntetyczną. Na chwilę świat się nią zachwycił. Szczególnie Ci wielcy, tj. korporacje. W 2015 roku Nestle ogłosiło, że w ciągu 5 lat przejdzie na naturalne składniki. Śladem koncernu poszły inne marki i wzrósł popyt. Podaż nie mogła jednak wzrosnąć. Zbyt wiele czynników ją ograniczało. Mimo to na wyspie wybuchło waniliowe szaleństwo. Ludzie nie chcą uprawiać żywności na własne potrzeby, chcą tylko uprawiać wanilię.

Dziennikarz Al-Dżaziry rozmawiał z pewnym rolnikiem, który śpi na swoim poletku z maczetą pod ręką. Dlaczego? Gdybym został w domu, złodzieje od razu by się zorientowali. Tylko dzięki temu, że dzień i noc strzeże upraw to może wyjść na swoje i wyżywić dwoje małych dzieci. Jego sąsiad nie miał tyle szczęścia. Złodzieje przyszli kiedy był na pogrzebie i zabrali połowę wanilii. Tu jest więcej złodziei niż rolników. 

Co się dzieje z wanilią, którą ukradli złodzieje? Trafia w to samo miejsce gdzie wanilia od rolników. Nie ma sposobu rozróżnić źródeł pochodzenia. Organizacja DanWatch już kilka lat temu ujawniła, że pośrednicy i odbiorcy w Europie nawet nie wiedzą skąd pochodzą laski wanilii, którymi handlują. Liczy się cena. W skupie za kilo zielonych strąków można dostać równowartość 10-30 dolarów, zachodnie supermarkety sprzedają gotowy produkt za nawet tysiąc.

Spekulacje, powiązania mafijne, polityka korporacyjna. Handel wanilią stanowi 20 % malgaskiego eksportu. Nic nie zapowiada, że sytuacja się zmieni. Oprócz aspektów gospodarczych uprawa wanilii ciągnie za sobą ogromne problemy ekologiczne. Szaleństwo waniliowe przyspiesza proces wylesiania Madagaskaru. Potrzebna jest ziemia pod uprawę wanilii. Drzewa wycina się po cichu i w taki sposób, by nie było tego widać na zdjęciach satelitarnych. Drewno jest potrzebne także na nowe domy, których budowa jest możliwa dzięki dochodom za handel z wanilią.

Nie ma woli politycznej by zmierzyć się z korupcją i pociągną do odpowiedzialności tych, którzy łamią prawo. Do więzienia cześciej trafiają krytycy, a nie winowajcy.

Szafir.

Czy wiesz skąd pochodzi szafir, który możesz spotkać w każdym salonie jubilerskim? Jaka jest jego droga na palec, szyje czy ucho szczęśliwej Europejki?

Kopalnia szafirów. Brzmi dostojnie. Chcielibyśmy widzieć szyby, pracowników w odblaskowych kamizelkach i z kaskiem na głowie. Nic bardziej mylnego. Wydobycie szafiru na Madagaskarze odbywa się najbardziej prymitywną metodą z możliwych – ręcznie. Grupa mężczyzn obiera dogodne stanowisko i przystępuje do pracy. Zaczyna kopać dziurę. Trochę tak jak dzieciaki w naszych piaskownicach. Kopią, aż dotrą do wody. Sęk w tym, że na Madagaskarze woda nie pojawia się po pół godzinie grzebania łopatką. Narzędzia? Zaostrzony pręt i siła ludzkich rąk. W miarę pogłębiania dziury trzeba ją odpowiednio zabezpieczyć. Tu zaczyna się praca kolejnego członka ekipy. Musi przygotować szalunki i wprowadzić je do dołu. Jedzie do sklepu i kupuje zabezpieczenie przed osuwaniem się ziemi? Skąd! Zbiera patyki i wyschniętą trawę. Sprawia szalunki. Dół może mieć i 60 metrów głębokości. Jego szerokość jest równa linii barków zdrowego mężczyzny. Żeby zejść w dół potrzebny jest dźwig. Wykonuje się go z drewna, działa jak pospolita studnia. Do dołu spuszcza się jednak człowieka, a nie wiaderko. Wyciąga się kupę gruzu, a nie wodę. No i co, koniec? Początek. Otrzymany gruz poddaje się wstępnej selekcji. Następnie pakuje się go do worka i niesie do źródła wody, zazwyczaj rzeki. Tam krajobraz jak z mroznej Alaski. Przesypywanie, płukanie, nadzieja na skarb. Kilogramy gruzy mogą dać kilka kamieni szlachetnych. Cześciej rubin, rzadziej szafir. Kilka kamyczków przekazuje się dalej, tym, którzy się „znają”. Na tym etapie dochodzi do pierwszej transakcji. „Górnicy” sprzedają kamienie pośrednikowi, za ułamek ich wartości. Skończył się kolejny dzień walki o skarb, który nie chce nadejść. Kopacze szafirów wracają do swoich skleconych na szybko chatek. Przyjechali przecież na chwilę. Chcą się wzbogacić i wrócić do swych domów. Pośrednik sprzedaje kamienie dalej i nadaje bieg długiej drodze kamieni szlachetnych.

Oprócz takich ekip mamy wydobycie na skale masową. Szeroka dziura w ziemi i robotnicy poszukujący surowca. Zazwyczaj dostają stawkę dzienną, równowartość kilku złotych. Wiedzą, że na ich miejsce czeka wielu chętnych.

Naturalne bogactwa Madagaskaru stały się przekleństwem wyspy, która szybko zmienia się z rajskiej krainy w przemysłowe pustkowie. Olivier Behra, francuski ekolog od blisko 30 lat działający na Madagaskarze, z goryczą potwierdza te obserwacje. Jego organizacja pozarządowa L’Homme et l’Environnement regularnie piętnuje międzynarodowe korporacje za rabunkową gospodarkę prowadzoną na Czerwonej Wyspie. Co można jednak poradzić, gdy skorumpowane władze przymykają oko?

Czarny rynek zwierząt

Jeden z zaprzyjaźnionych przewodników na Madagaskarze opowiedział mi  historie. Zgłosił się do niego klient indywidualny. Tajlandia, zamiłowanie do zwierzaków, chęć poznania endemicznych gatunków. Przez trzy dni znajomy jeździł z tymże turystą i pokazywał uroki madagaskarskiej fauny i flory. Po jakimś czasie gość odzywa się z propozycją wspólnego biznesu. Doskonale. Róbmy to. Słuchaj, Ty będziesz miał pełne kieszenie, ja również. Brzmi bardzo dobrze, co mam dla Ciebie robić? Będziesz dla mnie łapał kameleony.

Przybysz zapukał do niewłaściwych drzwi. Miał pecha. Zazwyczaj takich ofert się nie odrzuca. Kameleon w Tajlandii traktowany jest, jako zabawka. Jego cena oscyluje około 1 000 dolarów. Przyjmijmy, że znajomy za jednego złapanego kameleona otrzymałby 100 dolarów.  To poważne pieniądze w kraju, gdzie średnia pensja miesięczna wynosi 40 euro. Jak miałaby wyglądać praca? Kameleona w plastikowej torebce należy przekazać wtajemniczonej osobie. O nic więcej nie trzeba się martwić. „Pracodawca” zapewnia, że po jego stronie są łapówki dla celników, obsługi lotniska etc.

Propozycja została odrzucona. Znajomy postanowił zainteresować sprawą media. Zgłosił się do międzynarodowych agencji w stolicy kraju. Ich wywiad doprowadził do namierzenia handlarza. Okazało, że figuruje on na liście czołowych handlarzy zwierzętami na czarnym rynku. Ściga go FBI.

Jak zakończyła się historia? Znajomy otrzymał telefon: zabije Cię. Co odpowiedział? Jestem u siebie, na Madagaskarze, nic złego nie zrobiłem. Zamierza zrobić jednak wiele dobrego. Powyższa sytuacja zmobilizowała go do działania. Założył stowarzyszenie odpowiedzialnych przewodników. Należą do niego przewodnicy z różnych stron Madagaskaru. Za cel postawili sobie edukację. Działają na dwóch frontach. Z jednej strony tłumaczą turystom jak należy się zachować, z drugiej natomiast spotykają się z lokalnymi dzieciakami i pokazują bogactwo flory i fauny Madagaskaru oraz jak o nie dbać.

Mały lemurek Madagaskar

Historia, którą usłyszałem na kilka dni po przybyciu na Madagaskar, pokazuje, że problem istnieje, a jego skala jest porażająca. Około 90 % gatunków endemicznych fauny i flory. To kusi.

Dzikie łowy na dzikie gatunki to niechlubna „specjalność” Madagaskaru. Jakby wszyscy chcieli spróbować sił w kłusownictwie i kontrabandzie. (K)raj da przemytników – takim tytułem Guardian opatrzył swój artykuł o nielegalnym handlu fauną na Madagaskarze. Zaczyna się od takiej historii:

W lutym 2016 roku Richard Lewis, który zajmuje się ochroną dzikich zwierząt na Madagaskarze, otrzymał niecodzienną informację od pewnej kliniki weterynaryjnej. „Zgłosił się do nas klient, który pytał, czy ktoś mógłby usunąć czip z żółwia madagaskarskiego. Zwróciliśmy się więc do pana … ” To jeden z najrzadszych gatunków żółwi na świecie, w stanie wolnym żyje, jak się ocenia, nie więcej niż 50 dorosłych osobników. Na czarnym rynku taki okaz wart jest około 50 tys. dolarów. Podobnie jak w przypadku kości słoniowej cenę i zainteresowanie przemytników podbija fakt, że zwierzęta są takie rzadkie. 

Możecie zadać sobie słuszne pytanie: o co chodzi z tym czipem? Otóż pan Lewis kieruje na Madagaskarze programem sponsorowanym przez Durrell Wildlife Conservation Trust. Hoduje żółwie madagaskarskie. Po co? Cel był szczytny: odchowanie i wypuszczenie na wolność gatunku zagrożonego wyginięciem. Założenie czipu miało zapewnić bezpieczeństwo przedsięwzięcia. Szybko jednak obawa o schwytanie żółwi przez kłusowników stała się faktem. Zaprzestano ich wypuszczania. Inny gatunek, żółw promienisty, był kiedyś jednym z najczęściej spotykanych zwierząt na wyspie. Podobno 20 lat temu, poruszając się samochodem, trzeba było uważać i co chwila zatrzymywać się i omijać żółwie. W ostatnich pięciu latach liczba żółwi promienistych zmniejszyła się o połowę – z 6,5 do 3 mln osobników. Szacuje się, że co roku zabieranych jest około pół milion żółwi tego gatunku. Czasami przemyt odbywa się w bardzo prozaiczny sposób:

Pewna rodzina podróżująca do Chin przekazała oficerowi policję torbę z żółwiami madagaskarskimi, by przeniósł je przez kontrole na lotnisku. Na szczęście torba się rozerwała, a gady wysypały się na ziemię na oczach pasażerów oczekujących na odprawę. 

Problem nie dotyczy tylko żółwi. Zainteresowanie kłusowników budzi wszystko co jest unikalne, występuje w niewielkiej ilości. Madagaskar stanowi schronienie dla wielu endemicznych gatunków, wiele z nich jest zagrożonych wyginięciem. Zwiększa to atrakcyjność w oczach przestępców, którzy chcą je sprzedać za granicą. Niedawno na jednym z lotnisk odkryto skrzynie pełne kameleonów ukrytych w opakowaniach na jedzenie na wynos, a małych pudełkach na pamiątki rzadkie okazy żab.

Przemyca się także florę. Przede wszystkim drewno palisandrowe, które jest wyjątkowo cenionym surowcem w produkcji luksusowych mebli. Trafia zazwyczaj do Chin. Od 2010 roku jego wywóz jest zabroniony. Jednak w kraju, gdzie korupcja jest wszechobecna, prawo niekiedy bywa czystą teorią. Niektórzy przedsiębiorcy i eksporterzy z branży drzewnej zasiadają w parlamencie. Przestrzeganie zakazu jest więc niezwykle trudne.

Historia zatacza koło. Znowu Afryka staje się zapleczem surowcowym. Wykorzystuję się skomplikowana sytuację polityczną i korupcje, aby skutecznie wyprowadzać zyski poza Madagaskar. Tego typu działania możemy śmiało podpiąć pod powszechne zjawisko neokolonializmu.