Europa, Włochy
Leave a comment

Liryczny spacer po Lizbonie feat. Fernando Pessoa

Lizbona, graca

Czas na liryczny spacer po Lizbonie. Przewodnikiem będzie portugalski mistrz abstrakcji – Fernando Pessoa. Dogadaliśmy się w ten sposób, że ja odpowiadam za pociechę dla oka, Fernando za poetyckie ćwiczenia dla duszy. Prosił o uszy chętne posłyszenia jego opowieści. Liczę, że je mamy. Ruszajmy. Oddaje pióro.

Pessoa. Człowiek.

Pozwólcie, że się przedstawię. Nazywam się Fernando Pessoa. Moje nazwisko może wywołać słuszny uśmiech ponieważ w języku polskim znaczy tyle co człowiek. Jestem człowiekiem, cóż poradzę. Wielu mnie nie rozumie, ja nie rozumiem wielu. Urodziłem się w innym stuleciu, w innym tysiącleciu. Może dlatego? Lizbona, 1883 rok, przychodzę na świat. Później było już tylko trudniej. Podobno jestem portugalskim wieszczem narodowym, za mojego życia mówiło się, że jestem poetą. Później ktoś stwierdził, że nie takim złym, ktoś, że dziwacznym, abstrakcyjnym etc. Okazuje się także, że jestem filozofem. Tak mnie ochrzczono po śmierci, która, przyznam to nieśmiało, zaskoczyła mnie. Liczyłem, że pobawię się jeszcze słowem i winem w moim ulubionym miejscu, kawiarni A Brasileria. Okazało się, że moje skomplikowane teksty nie sprostały tak błahej sprawie jak zdrowie. Wino to zapewniło. Cóż ja bym bez niego począł. Nie ma jak wino, gdy człowiek musi topić zmartwienia i pamięć. Apropo, tam u Was w Polsce to chyba z pamięcią o mnie słabo, w ogóle mnie nie znacie, prawda? Może lepiej dla Was. Gdyby Wam jednak przyszło do głowy żeby zgłębić tajniki mojej twórczości to zważcie, że pisałem pod różnymi imionami. Ktoś to później nazwał heteronimy czy jakoś tak. Nazywałem się więc Alberto Caeiro, Ricardo Reis, Álvaro de Campos, Bernardo Soares. Zgrabnie, prawda? Koniec tej autoprezentacji. W drogę. Ku Lizbonie. Śpieszę ze słowem, ktoś z Polski jest odpowiedzialny za fotografie. Na pewno nie ma moich zdjęć, więc załączam  moją fizyczność:


źródło: wikipedia

źródło: wikipedia

źródło: wikipedia

źródło: wikipedia

 poíesis – tworzenie

 

Jak dawno, Portugalio, który to już rok
Żyjemy wciąż osobno?! Ach, lecz moja dusza
Zawsze słaba, niepewna, ciągle coś ją wzrusza
Nie opuszcza cię wcale, ni na jeden krok

 

Lisboa, Lizbona, Cacilhas, Portugalia

 

Bardzo pada, pada ponad miarę . . .
Pada i od czasu do czasu zawiewa zimy wiatr . . .
Jestem przygnębiony, bardzo przygnębiony, jakby dzień był mną.

 

Alfama, Lizbona, Lisboa

 

Pewnego dnia przyszłości, w którym też będzie tak padać,
A ja przy oknie nagle przypomnę sobie o dzisiejszym dniu,
Pomyślę, „Ach, wtedy byłem szczęśliwszy”
Albo pomyślę „Ach, jakże to były smutne chwile”!
Ach, mój Boże, ja, który będę myślał o tym dniu w tamtym dniu
I czym będę, w jaki sposób;
czym mi będzie przeszłość, która dzisiaj jest tylko teraźniejszością? . . .
Powietrze jest bardziej przejmujące, zimniejsze, smutniejsze,
A w moim sercu mieszka wielka ołowiana wątpliwość . . .

 

Lizbona

 

Jestem niczym.
Zawsze będę niczym.
Nie mogę chcieć być niczym.
Poza tym mam w sobie wszystkie marzenia świata.

 

 

Czy też grzeszą życiem nasze oczy i nasze uszy
I nasza zewnętrzna świadomość Wszechświata?
Gdzież jest dziś moja przeszłość?
W jakimż to kufrze schował ją Bóg, że nie potrafię na nią trafić?
Kiedy przeglądam ją w sobie, gdzie ją widzę?
Wszystko to pewnie ma jakiś sens – może bardzo prosty –
Ale choćbym nie wiem, jak się wysilał, nie mogę nań trafić.

 

Lizbona

 

Zostałem wychowany przez Wyobraźnie,
Zawsze podróżowałem wiedziony przez nią za rękę,
Kochałem, nienawidziłem, mówiłem, myślałem zawsze dlatego
I wszystkie dni mają przed sobą to okno,
I wszystkie godziny wydają się moje w taki sposób.

 

Lizbona, Graca, Lisbon

 

W sumie najlepszym sposobem na podróżowanie jest odczuwanie,
Odczuwanie wszystkiego i na wszystkie sposoby.
Odczuwanie wszystkiego z przesadą,
Bo wszystkie rzeczy są tak naprawdę przesadne,
I cała rzeczywistość jest przesadą, gwałtem,
Zadziwiająco wyraźną halucynacją,
Którą wszyscy przeżywamy razem z furią dusz,
Środkiem, do którego dążą dziwne siły odśrodkowe,
Będące ludzkimi psychikami, w swej zbieżności kierunków.

 

Alfama. Lizbona

 

Im więcej będę czuł, im więcej będę czuł jako różne osoby,
Im więcej będę miał osobowości,
Im bardziej intensywnie, jaskrawo je będę miał,
Im bardziej będę z nimi współodczuwał,
Im bardziej jednocie różnorodny, rozproszenie uważny
Będę, będę czuł, będę żył,
Bardziej będę posiadać totalne istnienie wszechświata,
Bardziej będę kompletny w całej przestrzeni.
Bardziej analogiczny będę do Boga, bez względu na to, kim jest,
Bo bez względu na to, kim jest, na pewno jest Wszystkim,
I poza nim tylko On, i Wszystko dla Niego jest mało.

 

Wilfredo, Lisboa

 

Życie niczemu nie służy…
Myślenie o życiu niczemu nie służy…
Myślenie o myśleniu o życiu niczemu nie służy…

 

Lisboa, Lizbona, bica,

 

Lizbona i jej domy
W różnych kolorach,
Lizbona i jej domy
W różnych kolorach,
Lizbona i jej domy
W różnych kolorach…
Za sprawą  odmienności, jest to monotonne,
Jak za sprawą odczuwania nie tylko myślę.

 

Alfama Lizbona

 

Czasem mam szczęśliwe pomysły.
Pomysły nagle szczęśliwe, co do idei
I słów, którymi naturalnie je wyrażam….
Po napisaniu, czytam…

Dlaczego to napisałem?
Skąd to wziąłem?
Skąd mi to przyszło? To jest lepsze niż ja…

Czyż jesteśmy na tym świecie tylko piórami zanurzonymi w atramencie,
Którymi ktoś zapisuje to, co my tutaj kreślimy? …

 

Cafe do Electrico, Alfama