Bez kategorii
komentarzy 10

Lizbona 2017. Co tam?

W jakiej kondycji jest Lizbona w 2017 roku? Jakie zmiany zachodzą w stolicy Portugalii? Czy zachodzą? Dobre czy złe?

Spotkanie.

Obniżamy lot. Smukłe pejzaże kreśli portugalska ziemia. Wodzę wzrokiem za wstążką Tagu. Wije się zgrabnie. Prędkość samolotu wykrzywia odległość i wnet rzeka zaczyna się rozlewać. Przecina ją most Vasco da Gama. Rozlewisko Tagu i ona. Lizbona.

Stewardesa otwiera drzwi. Witają mnie ciepłe promienie słońca. Ślizgają się po złaknionych policzkach. Delikatny powiew. Wiem, że jestem w domu.

Na zachodzie bez zmian.

Wysiadamy na stacji metra Arroios. Zrzucamy plecaki przed skromnym lokalem na rogu Praca do Chile. Starsze małżeństwo trudni się kulinarną sztuką. Ona przyjmuje zamówienie i nalewa piwo. On mierzy gości przyjaznym wzrokiem i przystępuje do pracy. Do bułki wkłada kawałek mięsa. Powstaje bifana. Bułka z mięsem wieprzowym. Bez dodatków, bez dekoracji. Bułka. Ileż jednak w tym serca i szczerości. Mięso czeka na egzekucje w bulgoczącym wywarze na ogromnej patelni. On się uśmiecha, miesza wywar i wyciąga odpowiedni kawałek. Ona zabiera talerz i wydaje z piwem i obowiązkową musztardą. Nic się nie zmieniło. Dzielnie stawiają czoła codzienności.

***

Fernando Pessoa (portugalski poeta, wieszcz narodowy, jego pomnik znajduję się przed wejściem do kawiarni) cierpliwie znosi dotyk turystów. Przysiadają na nim, poklepują, strzelają z aparatów.

Kawiarnia Brasileira. Świątynia kawy. Wchodzę. Przystaje przy ladzie i zamawiam: uma bica, se faz favor, czyli mocne espresso. Leciwy ekspres wypluwa czarne złoto. Gorącą filiżankę podaje równie leciwy, dostojny kelner. Nic się nie zmieniło. Dzielnie stawia czoła codzienności.

***

Electrico przeciska się przez wąskie uliczki Alfamy. Wyskakuje zza zakrętu. Nasz przystanek. Wysiadamy. W oddali, w drzwiach Cafe do Electrico widzę Sandrę, która intensywnie wymachuje rękami. Skąd wiedziała? Okazuje się, że bywalcy kawiarni dostrzegli mnie w centrum Lizbony i pośpieszyli donieść, że polski syn jest w mieście. Wpadamy sobie w objęcia. Wymieniamy szczere uśmiechy. Zamawiam kawę z mlekiem, meia de leite. Wystawiam stolik przed kawiarnię. Obserwuje rzeczywistość. Nic się nie zmieniło, Dzielnie stawiają czoła codzienności.

Portugalczycy nie lubią zmian.

Od pewnego wieku ciężko zmienić człowieka. W przypadku Lizbony to szalenie pocieszająca wiadomość. Ludzie nie ulegają zmianie. Są życzliwi, szczerzy, cierpliwi.

Nie zmieniają się pewne miejsca. Zdają się być skansenami dawnego kunsztu dryfującymi na morzu bylejakości. Obok McDonald,s znajduje się lokal serwujący bifanę. Co wybierają Portugalczycy? Piwo i bifanę. Obok cukierni produkującej rozkoszne ciasteczka Pasteis de Belem znajduje się Starbucks. Kto chodzi do Starbucksa kiedy obok kusi zapach świeżych słodkości? Turyści! Tylko oni utrzymują tę świątynię globalizacji. Na mapie komercjalizujących się europejskich destynacji Portugalia zdaje się być ostatnim bastionem regionalnych, rzemieślniczych usług, wyższości prostej restauracji zarządzanej przez lokalnego człowieka z pasją  aniżeli zunifikowanego lokalu jednej z globalnych sieci. Upraszczam? Może.

pastel de nata

Pasteis de Belem

Nie zmienia się klimat i urok Lizbony. Zachwyca, budzi zazdrość. Skłania do myślenia. Pokazuje, że inne życie jest możliwe. Słońce może cieszyć policzki cały rok, kawa może pieścić podniebienie codziennie, spokój może zostać naszym przyjacielem. Pozostaje pytanie czy te czynniki wyeliminują tłok problemów wynikających z nieprzewidywalności życia. Czy nie odbieramy Lizbony przez pryzmat krótkich wyjazdów, które zaburzają naszą percepcję? Mieszkałem pół roku i poczułem, że po pewnym czasie pojawią się problemy wspólne. Pieniądz. Kawa nie cieszy jeśli nie możesz jej kupić. Słońce cieszy chwilę jeśli nie masz go z kim dzielić. Spokój prowadzi do nudy, a nuda to bezsilności i stania w miejscu, braku rozwoju, ambicji, mobilizacji do czegoś co szumnie nazywamy życiem.

Katedra. Lizbona

Elevador da Bica

Lizbona.

Cafe do Electrico

Cafe do Electrico

Praktyczna Ada

Lizbona

Co się zmienia? 

Zmienia się wiele. Przede wszystkim zwiększa się ruch turystyczny. Tekstem o Barcelonie starałem się rozprawić z paradoksem. Turyści mogą być nieodpowiedzialni, głośni, inwazyjni. Za turystą przychodzą jednak pieniądze. Następuje spotkanie korzyści z konsekwencjami uzyskania korzyści. Błędne koło.

W 2015 roku Portugalię odwiedziło ponad 10,175 mln turystów zagranicznych, co oznacza wzrost o 9,7 proc. w porównaniu z rokiem 2014. W 2015 r. portugalska branża turystyczna zarobiła ponad 11,362 mld euro (wzrost o 9,3 proc.). Od kilku lat obecność polskich turystów w stolicy Portugalii zwiększa się o ponad 10 proc. rocznie.

Dla pogrążonej w kryzysie Portugalii turystyka jest bardzo ważna. Generuje około 5 % PKB. Zostawiam Was z tymi danymi.

Zmienia się krajobraz Lizbony. <dla znawców> Dla poważnych znawców Lizbony wymienię kilka inwestycji. Trwa budowa portu dla promów pasażerskich przy stacji Santa Apolonia. Oddano do użytku windę, która z poziomu krętych uliczek Alfamy zabiera nas na miradouro Santa Luiza. W budowie jest kolejna winda, która dźwignie nas z Campo das Cebolas pod katedrę. Cechy wspólne. Umożliwienie tysiącom turystom wyjście z wycieczkowca na ląd i szybkie dotarcie do tarasów widokowych dających naiwne wrażenie: widziałem.

Zakończono remont węzła przesiadkowego Cais do Sodre. Uregulowano dostęp do rzeki w tym rejonie. Wygląda zgrabnie </dla znawców>. 

Remontuje się wiele. Jakież było moje zdziwienie kiedy przed Cafe do Electrico zobaczyłem ogromną wyrwę w murze będącym kluczowym elementem filmu Imagine. Sandra szybko uspokoiła moje skołatane serce zapewnieniami, że to tylko na czas remontu i dobudowy kolejnej części hotelu. Żurawie poprzecinały obraz Lizbony.

Lizbona

Zmienia się charakter turystyki w Lizbonie. Piesze doświadczanie Alfamy zastępuje warkot tuk-tuków, trójkołowych skuterów generujących obrzydliwy hałas. Za nimi podążają zmęczeni turyści na segwayach. Ci mniej zmęczeni rozglądają się za hipotrips, czyli zwiedzaniem autobusem – amfibią. Najpierw krążą po mieście, a następnie wskakują do Tagu. Stworzono specjalne linie tramwajowe ochrzczone jakże stygmatyzującym tytułem: tramp tour.

Co raz więcej ludzi para się krótkoterminowym najmem nieruchomości za pośrednictwem aplikacji airbnb. Alfama zmienia się w hotel.

Cafe do Electrico

Lizbona

Nie chce bawić się w moralistę: turystyka jest zła, jazda tuk-tukiem jest zła, brzydzę się wszystkim zawierającym cząstkę: turist. A kim ja jestem? Jestem turystą, który dokłada kolejną cegiełkę.

Przeciwnicy zatracania miasta na rzecz turystów co raz częściej wyrażają swoje poglądy wprost. Na Alfamie wielokrotnie widziałem napisy turistas terroristas, stop turist. Ostatnio zauważyłem jakże wymowne hasło.

Targ Złodziei. Lizbona

Napis popełniono w miejscu, gdzie rozkłada się targ zwany Feira de Landra, co należy tłumaczyć, jako Targ złodziei. Jedna z jego części może mieć coś wspólnego z nazwą. Zatem Ladras to złodzieje. Tak dla złodziei, nie dla turystów. Uznaje to hasło za symbol zmian w Lizbonie.

Ekspansja turystyki wykształciła grupę oburzonych. Póki co walczą z ukrycia. Bronią ich jest grafitii, naklejki, napisy. Zaczęli wykorzystywać wielkich Portugalczyków. Wybierają z ich twórczości fragmenty korespondujące z ich poglądami. W ten sposób do walki z turystyką zaangażowano Amalię Rodrigues – królową fado oraz Fernanda Pessoe – wieszcza narodowego. Kim są aktywiści? Czy jest to tylko fala sprzeciwu, negacji zaistniałej sytuacji? Czy mają plan, alternatywę? Tego jeszcze nie wiemy.

Co możemy zrobić?

Nie zatrzymamy zmian i tendencji w światowej turystyce. Nawet Portugalia ugnina się pod dyktatem pieniądza. Nie zmienimy świata. Cóż więc nam pozostaje jak nie zmiana siebie? Podróżujmy, doświadczajmy. Nade wszystko jednak szanujmy. Poznajmy historie miejsca, do którego zmierzamy. Korzystajmy z lokalnych usług. Dowiedzmy się jakim słowem podziękować etc. Truizmy co? Czytasz i zastanawiasz się co ten gość znowu mi tłucze do głowy. Przyjmij poprawkę, że gość uczy w szkole i tłucze różne rzeczy do różnych głów. Uśmiechnij się, przecież skoro czytasz ten tekst to już wykonałeś kolejny krok ku poznaniu pięknego miejsca.

Znajomi jadą na urlop? Przekaż im te proste zasady, przekaż wujaszkowi i sąsiadowi. Pozostała nam edukacja. W niej nadzieja.

Wybierasz się do Lizbony? Jestem na miejscu. Będę Twoim przewodnikiem. 

  • Przeczytałam od początku do końca i myślę sobie Bartek, że jesteś niesamowity. Nie marzę nawet, żeby umieć tak pisać, bo obawiam się, że to nie jest coś czego można się tak po prostu nauczyć, ale chciałabym kiedyś tak bajecznie myśleć 🙂 Pozdrawiam.

    • Bartłomiej

      Rumienie się. Niskie ukłony za te miłe słowa. Nie jest modne opisywanie rzeczywistości w ten sposób, ale konsekwentnie staram się robić swoje. Uściski!

      • Aleksandra K Niewielka

        ..nie przestawaj..!!!, bo zrobi się smutno i ..ubogo..

  • Pyszne zdjęcia portretowe robicie sobie nawzajem. Inwazyjność turystów jest faktem, zarówno w Lizbonie, jak i w innych miastach. Centrum Tallinna czy Rygi zamieniło się w siedzibę naganiaczy, sztucznego średniowiecznego klimatu i skandynawskich cen. Nie można doświadczyć prawdziwej Estonii czy Łotwy będąc nawet chwilę tylko w ich stolicach, bo tam bałtyckiego ducha najmniej. Natomiast Lizbona u Ciebie nadal taka swojska, pachnąca świeżo wywieszonym praniem i kawą z mlekiem. Dzięki za wpis! Będę chyba musiał częściej tu zaglądać 😉

    • Bartłomiej

      Szalenie przyjemnie czytać tak budujące komentarze. Dziękuje uprzejmie w imieniu swoim i narzeczonej. Niestety pieniądz dyktuje kierunki rozwoju światowej turystyki. Daleko nie trzeba szukać: co się dzieje nad polskim morzem? Świątynia tandety, bylejakości. Czuje odpowiedzialność za kształtowanie dobrych wzorów zachowań. Staram się to robić. Także ten.

      • Akurat polskie morze kocham, bo polski turysta u siebie w kraju zachowuje się inaczej niż zagranicą. My lubimy być wieśniaccy na wakacjach w Polsce: słuchać Krzysztofa Krawczyka, kupować watę dzieciom, jeść czwarte kręcone lody włoskie w ciągu dnia, kupować stare książki za złotówkę i robić rodzinny piknik na plaży. To jest super, to jest takie społeczne, takie wspólne i kochane. U siebie tyle nie wymagamy, robimy się inwazyjni i roszczeniowi zagranicą. Najczęściej dlatego, że zagranicy nie rozumiemy. I dlatego to zrozumienie, o którym piszesz jest ważne 😉 a do zrozumienia potrzebna jest edukacja!

  • simonviajero

    Imagine <3 – uwielbiam ten film 😉 zdecydowanie moje TOP 5!
    Fajnie czytać, że w Lizbonie ludzie żyją powoli. Myślałem, że to już tylko u mnie na wsi 😉

    • Bartłomiej

      Może niedługo obejrzymy wspólnie Imagine przy butelce portugalskiego wina? Dobry tekst popełnił dzisiaj Sądecki o powolnym życiu w Estonii, które w nieoczywisty sposób jest podobne do tego Portugalczyków.

      • simonviajero

        Sounds great 😉
        W takim razie czas na rekonesans powolnego życia na polskiej prowincji 😉

  • Arkadiusz Czechorowski

    Gdy kiedyś wyląduję W Portugalii, mam nadzieję, że się poznamy 🙂
    Poprawiam z Austrii.