Felieton
komentarzy 8

Bieda. Mam z nią problem.

Mam z nią problem. Pierwszy raz musnąłem jej w RPA, w slumsach Johanesburga, w Soweto. Przejechaliśmy przez jej środek klimatyzowanym autobusem. Zapomniałem.

Na Madagaskarze spotkanie z biedą jest nieuniknione. Następuje frontalnie, twarzą w twarz stajesz z ludźmi, którzy zarabiają 150 zł miesięcznie, o ile zarabiają.

Czuje się bezradny wobec biedy. Do niedawna podróżowałem do krajów, w których to ja byłem tym biednym. Za uciułane euro latałem po Europie. Zazdrościłem mieszkańcom strefy euro, którzy mogli z większą swobodą wydawać pieniądze. Teraz ja jestem tym człowiekiem. Jestem białym, vazahą, przybyszem z Europy. Malgasze spoglądają na mnie tak jak ja jeszcze niedawno na doskonale ubranych Włochów na ulicach Mediolanu. Nie ważne ile mam euro w kieszeni, ważne, że mam. Oni nie mają.

Próba zrozumienia.

Lubimy proste rozwiązania, uproszczenia, jasny przekaz. Świat jednak nie jest zero-jedynkowy, jest szalenie skomplikowany.

Według danych na rok 2018 istnieje około 188 krajów. Kiedyś wymyślone, że będziemy je dzielić na bardzo wysoko, wysoko, średnio i słabo rozwinięte. Większość państw afrykańskim zalicza się go grupy słabo rozwiniętej. Madagaskar to państwo o jednym z najniższych wskaźników HDI (Human Development Index) – ze 188 państw świata Madagaskar jest na 151 pozycji – dane za rok 2013. 81,1% populacji żyje poniżej „granica biedy”, czyli 1 dolara i 25 centów na dzień.

Jakie są przyczyny takie stanu rzeczy? Czy są one wspólne dla całej Afryki? Pochylę się nad problemem w oparciu o przykład Madagaskaru.

Edukacja

Najwięksi zbrodniarze w historii świata, Józef Stalin i Adolf Hitler, zwykli mawiać, że jeśli chce się stworzyć nowe społeczeństwo, nowego człowieka, to należy zacząć od szkoły. Wszystko zaczyna się od wychowania. To ono implikuje decyzję młodych ludzi. Brak edukacji zamyka wiele drzwi.

Madagaskar od końca XIX wieku był kolonia francuską. Niepodległość odzyskał 26 czerwca 1960 roku. Pierwszym prezydentem został Philip Tsiranana. Jego kadencje cechowała orientacja profrancuska. Nie pozostało to bez znaczenia dla edukacji. Kontynuowano naukę w języku kolonizatora. Nadzieja na zmianę pojawiła się w 1972 roku, kiedy po przewrocie wojskowym, władze objął gen. Ramanantsoa. Jednym z jego haseł była malgasizacja kraju, czyli odrzucenie spuścizny francuskiej i powrót do afrykańskich korzeni. Dotyczyć to miało również edukacji. Kolejny przewrót wojskowy pokrzyżował te plany. Do dzisiaj na Madagaskarze nauka odbywa się przede wszystkim w języku francuskim. Jest językiem uniwersyteckim – zaś w szkołach lekcje mogą być prowadzone zarówno po malgasku jak i po francusku. W czym problem? Dlaczego nie prowadzi się nauczania w języku ojczystym? Plany stworzenia nowej podstawy programowej oraz nowych podręczników zakończyły się porażką. Nauczania się metodą wkuj – zapomnij. Dzieci uczą się o konflikcie zimnowojennym, a nie są w stanie w dwóch zdaniach opowiedzieć o tym co robiły wczoraj wieczorem.

Nauczyciele są fatalnie opłacani – 280 zł na miesiąc, 200 000 AR (1500 AR – woda mineralna!). Zaledwie 28 % z nich jest utrzymanych przez państwo. 52 % to nauczyciele kontraktowi. Są znacznie młodsi od nauczycieli państwowych. Zwykle ich przygotowanie do zawodu ogranicza się do matury i krótkie kursu pedagogicznego. Zazwyczaj wynagrodzenie wypłaca im społeczeństwo lub organizacje pozarządowe. W najbiedniejszych regionach nauczyciela opłacają rodzice

Szacuje się, że około 75 % społeczeństwa Madagaskaru stanowią młodzi ludzie. Edukacja powinna być zatem bardzo ważna. Podjąłem temat jej jakości, tymczasem warto odnotować, że wiele dzieci w ogóle do szkoły nie chodzi. Z czego to wynika? Z jednej strony znaczne odległości jakie zazwyczaj trzeba pokonać do najbliższej szkoły, z drugiej natomiast prozaiczny fakt, że rodziców nie stać na to, by je do szkoły posłać. Teoretycznie dzieci są objęte obowiązkiem szkolnym, lecz w praktyce nie jest on egzekwowany. W latach 2008/2009 odsetek dzieci w wieku 6-10 lat, które przestały uczęszczać do szkoły w wyniku ograniczenia dotacji wzrósł o 53%. Około 28 % dzieci w wieku 5-14 lat muszą pracować, by pomóc rodzicom w utrzymaniu domu, co zmusza je do zrezygnowania z edukacji. Na 100 dzieci, które trafiają do szkoły podstawowej kończy ją jedynie około 60. Malgaski odpowiednik polskiego gimnazjum kończy tylko 25% procent dzieci*

*dane podaje za materiałem dydaktycznym dla nauczycieli przygotowanym przez Kulczyk Foundation 

Spirala ubóstwa zatacza błędne koło. Wraz z wzrastającym poziomem ubóstwa, dostęp do edukacji dla większości rodzin staje się niemożliwy.

Do czego prowadzi brak edukacji? Na przykład do wypalanie traw ( prymitywny sposób zarządzania glebą). Praktyka skuteczna dla osiągnięcia szybkich rezultatów, tragiczna w długofalowej perspektywie. Gleba jałowienie, potrzeba nowej. Wycina się las, co prowadzi do tragicznego procesu wylesiania Madagaskaru. Brak edukacji podaje dłoń mentalność – nie liczy się przyszłość, liczy się tu i teraz.

 

Korupcja

Łacińskie corruptio oznacza zepsucie – doskonała definicja sytuacji politycznej na Madagaskarze. Kilka dni temu (listopad 2018) miałem okazję śledzić wyczekiwane przez wielu Malgaszy wybory prezydenckie. Zostały one rozpisane w czerwcu kiedy to doszło do odsunięcia od władzy urzędującego prezydenta. Przebiegły one zaskakująco spokojnie. Kiedy zapytałem dyrektora hotelu, w którym się zatrzymaliśmy, kogo popiera rzucił mi szybką, jakże nam znaną odpowiedź: obojętnie kto wygra, nic się nie zmieni. Pewnie ma rację. Niestety.

Korupcja na Madagaskarze rozlała się na wszystkie aspekty życia społecznego. Czy turysta się z nią spotyka?

Sytuacja pierwsza: Po wielogodzinnej podróży z egzotycznej Polski przybysz staje przed armią urzędników lotniskowych. Śmierdzi tu nepotyzmem. Po co 20-30 urzędników do wystawienia wizy i sprawdzenia paszportów? Przy drugim stanowisku wszystko się wyjaśnia. Policjant: Gift? Ja: Excuse me? Policjant: Gift? Gift? O co chodzi? Jakie gifty? Policjant niewzruszony wyciąga z kieszeni 20 euro i pyta po raz kolejny: gift? Rozglądam się wokół. Przechodzę dalej. Czy jeden z pierwszych spotkanych przeze mnie Malgaszy, funkcjonariusz policji na służbie, poprosił mnie o łapówkę za to, że przyleciałem odwiedzić jego kraj i zapłaciłem grzecznie 35 euro za wizę? Tak. Czy to niechlubny wyjątek czy powszechna praktyka? Tak to działa. Czy my, turyści, nauczyliśmy ich tego? Nie, ale utwierdzamy ich w przekonaniu, że tak można.

Sytuacja druga: Bierzemy tuk-tuka. Poprosimy na plażę. Jedziemy. Zatrzymuje nas żandarmeria. Kierowca tuk-tuka wysiada i udaje się, jak nam się naiwnie wydaje, na rutynowa kontrolę. Wraz z dowodem rejestracyjnym pojazdu podaje banknot. Za co? Za darmo, za to, że użytkuje państwową drogę. Pytamy czy dał łapówkę? Tak, tak to działa, to normalne.

Chcesz dostać pracę? Musisz dać łapówkę. Chcesz coś załatwić? Daj łapówkę. Masz ochotę postawić dom? Zapłać. Nie podoba Ci się to i chce się od tego odciąć. Nie będę płacił! Zatrzymuje Cie policja na publicznej drodze. Płacisz. Tego już za wiele, sprzedaje wszystko co mam i opuszczam ten skorumpowany kraj! Ahhhh …. chwila. Nie mam paszportu! Daj łapówkę, może coś się uda zrobić. Dajesz. Opuszczam ten kraj. Gdzie się Pan wybiera? Ahhh … Trzeba zapłacić. Nadchodzi ten dzień, kiedy dojeżdżasz na lotnisku i myślisz o tym, że za chwile to wszystko się kończy. Żegna Cię policjant, ukradkiem pokazuje banknot 20 euro, gift?

W rankingu Transparency International Madagaskar tradycyjnie plasuje się w czołówce najbardziej skorumpowanych krajów. Wyspiarze powiadają, że wszystko ma swoją cenę: paszporty, wstęp na studia, posady w służbie cywilnej czy wreszcie przychylność wpływowych urzędników. W roku 2016 agencja antykorupcyjna zażądała zatrzymania ponad 150 osób, którym to postawiono zarzuty. W wyniku nacisków politycznych aresztowano niespełna 20 proc. z nich. Przykład idzie z góry, ludzie widzą co się dzieje na szczytach władzy i postepują tak samo.

Czy edukacja łączy się z tematem korupcji? Oczywiście. Skorumpowane rządy nie są w stanie zebrać wystarczająco dużo podatków by utrzymać instytucje, za które tradycyjnie odpowiada państwo. Brak możliwości finansowania sprawia, że nie można się z biedy wydostać. Kolejne błędne koło. Brak skutecznych podatków = brak pieniędzy na inwestycje i utrzymania = usługi publiczne na bardzo słabym poziomie.

Taki mamy klimat.

Szacuje się, że 1/10 powierzchni Madagaskaru nadaje się pod uprawę. Resztę stanowi lateryt, czerwona, jałowa gleba. Przekleństwo Madagaskaru. Mimo to 80 % społeczeństwa trudni się rolnictwem. Przemysł funkcjonuje na symbolicznym poziomie. Bogactwa Madagaskaru – surowce: wanilia, szafiry, palisander, drzewa lecznice – są eksportowane za granicę. Nie wytwarza się produktu, sprzedaje się materiał. Zyski trafiają do kieszeni polityków. Ci są wyjątkowo chciwi.  Ujawniono, że czołowi przedstawiciele władzy są zamieszani w nielegalny handel palisandrem (bardzo ceniony surowiec na luksusowe meble) oraz zwierzętami do Chin i Tajlandii. Bogactwa są, ich dystrybucja omija jednak mieszkańców Madagaskaru.

Klimat jest tu zróżnicowany. Zazwyczaj jest jednak gorąco. W niektórych miejscach Madagaskaru życie toczy się w stylu „śródziemnomorskim” – pracuję się skoro świt oraz wieczorem. Nie istnieje instytucja o nazwie klimatyzacja. Upał rozleniwia (panuje stereotypowe przekonanie o leniwych Malgaszach) męczy, karmi choroby, daje schronienie komarom.

Więcej o klimacie dowiedziecie się z tekstu będącego moim monologiem z matką naturą. KLIK!

Czy pomagać? Jak pomagać?

Tłumaczenie tematu ubóstwa człowiekowi, który spotkał się z nią pierwszy raz jest jak zlecenie operacji serca studentowi pierwszego roku medycyny. Zapraszam zatem do współpracy Ryszarda Kapuścińskiego. Pisze tak:

W społeczeństwie na niskim szczeblu rozwoju powszechnej biedzie towarzyszy powszechna bezczynność. Sposobem na przeżycie nie jest tu walka z naturą, wzmożone wytwarzanie, stały wysiłek pracy, ale – odwrotnie – minimalne wydatkowanie energii, ciągłe dążenie, aby osiągnąć stan bezruchu. Filozofia, która towarzyszy takiemu zachowaniu, takiej egzystencji, jest – fatalizm. Człowiek nie czuje się panem natury, ale jej niewolnikiem przyjmującym z pokorą nakazy i impulsy, jakie odbiera z otaczającego go świata. Jest niemym sługą losu nieuchronnego. Los to dla niego wszechpotężne bóstwo, tabu. Przeciwstawić mu się, to popełnić świętokradztwo i skazać się na piekło. 

Nic tak nie działa na wrażliwe serce, przybysza z bogatej Europy, jak widok bobasa w dziurawej koszulce pod chatką z liści palmy i trzciny. Chcemy pomóc. Sięgamy do kieszeni po, jak nam się wydaje, doskonały środek na uleczenie wszystkich trosk maluchów – cukierek. Być może widzieliście (oby nie!) nagranie pewnej pani, która szumnie określa się, jako blogerka, vlogerka, youtuberka. Potraktujcie to jako ćwiczenie z cyklu nauka na błędach. Nie chce Was zachęcać do zła, więc startujemy od minuty 18:40 i oglądamy dopóki starczy sił (u mnie granicą bólu jest 15 sekund) Tak nie robimy!  

Najprostsze wytłumaczenie → takie zachowanie możemy nazwać pomocą, dla nas samych, terapeutyczne zaspokojenie poczucia krzywdy jaka spotkała dzieciaki, zrobiłem co mogłem, mam czyste sumienie. Nie pomagamy w ten sposób dzieciakom. Czy myślicie, że na Madagaskarze gabinet stomatologiczny stoi na każdym skrzyżowaniu ulic? Nie, nie stoi. Ale jeden cukierek? Bez przesady. Nie przyjmujmy mentalności Malgaszy, liczy się to co tu i teraz. Zobaczmy szerszą perspektywę. Działanie mikro wpływa bezpośrednio na skalę makro. Dając cukierka przyzwyczajasz dzieci do ich spożywania. Starając się pomóc pokazujesz, że biały przywozi cukierki. Paradygmat postępowanie dzieciaków jest wtedy oczywisty: biały = skarbonka, przyjechał biały, przywiózł prezenty. Tłumacze to swoim turystom. Bardzo często jednak chęć ukojenia własnego sumienia bierze górę i widzę „bitwę o cukierki, lizaki, żelki”.

Jak pomagać? Nie wiem, zwyczajnie nie wiem. Od pierwszej wizyty na Madagaskarze przywożę dzieciakom przybory szkolne. Czy słusznie? Czy zaczną zapełniać zeszyty dyskusjami o traktatach filozoficznych, będą pilnie rozwiązywać działania matematyczne? Nie wiem. Pewnie nie. Mam jednak nadzieję, że kawałek kredy pobudza wyobraźnie, daje możliwość zdrowej zabawy. Może ojciec przyjdzie i zbierze to wszystko, żeby sprzedać i kupić jedzenie?

Obserwuje czego potrzebują. Rozdałem połowę swojej garderoby, oddałem buty. Czy to coś zmieni? Przecież daje rybę, nie wędkę.

Z dwóch akcji jestem zadowolony: wydruk zdjeć i mecz piłki nożnej Madagaskar – Polska. Portrety kilku dzieciaków, wykonane podczas pierwszej podróży, wydrukowałem i rozdałem kiedy wróciłem. Z meczem było jeszcze ciekawiej. Kupiliśmy kilka piłek do gry w piłkę nożną. Jedna pozostawała w autobusie po to, żeby grać z dzieciakami na postojach. I na nią przyszedł czas. Podczas odpoczynku na plaży zebrałem wszystkich chętnych i zaproponowaliśmy lokalnym dzieciakom mecz. Stawką jest piłka. Kto wygrywa zgarnia piłkę. Madagaskar, w składzie lokalni przewodnicy + dzieciaki vs Polska, ja + turyści z mojej grupy. Dzięki przewadze językowej umówiliśmy się, że gramy do 5 i damy wygrać dzieciakom. Nie wiedziały o tym, więc grały szalenie zacięcie. Ale wiecie co? Nawet gdybyśmy grali na pełnych obrotach to byłoby ciężko nam wygrać. Dzieciaki grały wyśmienicie. Jeden łobuz, lat około 10, strzelił nam 3 bramy. Piłka została zdobyta, dzieciaki zachwycone. Wykonaliśmy pamiątkowe zdjęcie i wymieniliśmy uściski dłoni. Sport zawsze jest dobrym rozwiązaniem.

Madagaskar

 

Niewiele jest literatury traktującej o Madagaskarze. Nie ma przewodnika w języku polskim. Podstawę stanowią dwie pozycję autorstwa Arkadego Fidlera. Traktują one o dwóch podróżach Arkadego Fiedlera, pierwsza tuż przed wybuchem II wojny światowej, druga kilkanaście lat po jej zakończeniu. Ostatnio wpadła mi jednak w ręce pozycja, która opowiada o współczesnym Madagaskarze – Madagaskar Tomek na czerwonej wyspie. Autorem jest Tomek Owsiany. Znalazłem u niego ciekawe zdania dotyczące biedy. Popełnił je przy okazji opisu wycieczki pociągiem. Posłuchajcie:

Schodki wagonu to symboliczna kładka między dwoma światami tych, którzy jednakowo nie zasłużyli niczym na bycie tam, gdzie są. Chociaż moje nic to dla nich bardzo wiele – odmawiam, tak samo jak odmawiałem małym Marokańczykom proszącym o jogurty i dzieciom roznoszącym rysunki po krakowskich knajpkach. Dlaczego mam Ci coś dać? Żeby coś mieć, musisz popracować! Masz zdrowe rączki? Pokaż! A Ty? – niektóre dzieci chichoczą. – To pomóż lepiej rodzicom, dobrze? Możesz im naprawdę bardzo pomóc … (…) To samo mówię na pierwszej, drugiej, trzeciej stacji … Rozumiesz? – pytam na koniec. – Tak … rozumiem … – odpowiada mały głosik, tak smutny, że do końca drogi nie podnoszę się już z siedzenia. 

Przyczyny biedy są skomplikowane. Wyjście z niej szalenie trudnie. Czy warto pomagać biednym? Tak. Jak skutecznie pomagać? Jeszcze nie wiem.

Moje doświadczenia z biedą są nowe i świeże. Znamy jednak takich, którzy o biedzie pisali, z biedą się mierzyli, szukali jej przyczyn, biedzie starali się zaradzić. Ryszard Kapuściński w swoich lapidariach I-III cytuje pewnego madryckiego dziennikarza, Mariano Aguirre, który tak pisał w El Pais w lipcu 1983 roku:

Można powiedzieć, że trzecia wojna światowa juz się odbyła. W Trzecim świecie od 1945 roku do 1983 (strach myśleć o liczbach za latach 1983 – 2018 – przyp. aut.) stoczono 140 wojen, w których zginęło 25 milinów ludzi. W wyniku tych wojen powstało też, masowe wielomilionowe wychodźstwo. Biorąc pod uwagę, że 300 milionów ludzi żyje w nędzy, 500 milionów jest niedożywionych, a 1300 milionów ma dochody poniżej minimum życiowego, wyścig zbrojeń w Trzecim Świecie jest aktem przemocy, nawet jeżeli nie został wystrzelony ani jeden pocisk.

Myślicie, że w 2018 roku te liczby się radykalnie zmniejszyły? Żyjemy w dostatku i szczęściu? 1,2 mld ludzi żyje w skrajnej biedzie. Podczas gdy w 1981 r. co dziesiąta osoba zaliczana do skrajnie ubogich żyła w Afryce subsaharyjskiej, to teraz już aż co trzecia. Sytuacja pogorszyła się też w Indiach (wzrost z 22 proc. w 1981 r. do ok. 33 proc. teraz). Kolejnym krajem z największym odsetkiem biedoty są Chiny (13 proc.), jednak tam sytuacja poprawia się, bo na początku lat 80. ekstremalnie ubogich było 43 proc. Chińczyków.

Problem istnieje i nie wydaje się, żeby zgodnie z ustaleniami Banku Centralnego, udało się go wyeliminować do 2030 roku. Długa, wyboista droga przed nami.

  • Anna

    Trudny temat, szczery tekst. Odnośnie fragmentu jak nie postępować, to aż skręca mnie na widok wyniosłego uśmiechu tej pani. Jeszcze widownia nagrywająca całość, brak słów. Pomoc jest trudna, na pewno przybory szkolne będą przydane (nawet jeśli tato sprzeda i kupi jedzenie) ale to wszystko co zwyczajny człowiek może. Tu potrzeba zmian na szeroką skalę, a przede wszystkim zmiany mentalności, na to potrzeba dodatkowo baaardzo dużo czasu. Wydawałoby się że to raj na ziemi.

    • Bartłomiej

      Temat bardzie skomplikowany, jego rozwiązanie również. Bardzo dziękuje za komentarz ❤️

  • Piotr Franieczek

    Takich treści nam trzeba w internetach. Temat szalenie trudny zrobiłeś po mistrzowsku. Dużo się jeszcze musimy uczyć jako ludzie. Wszyscy.

    • Bartłomiej

      Bardzo dziękuje za miły komentarz. Staram się, aby każdy tekst był merytoryczny.

  • Mikołaj Śliżyński

    Bartek, świetnie to ująłeś. Bieda jest problemem światowym, którego często staramy się nie zauważać, zamiatać go pod dywan. Masz rację, że edukacja jest bardzo ważnym elementem pomagającym w wychodzeniu z niej. Ostatnio, gdy byliśmy z moją dziewczyną w Serbii, odwiedzając pewne małe miasteczko, widzieliśmy co brak edukacji robi z dziećmi. To właśnie z tego miasta pochodziła ogromna rzesza bojowników ISIS, to tam na początku XXI wieku działała jedna z okrutniejszych mafii europejskich, przy której te sławne włoskie to wesołe przedszkola, pełne baraszkujących z plastikowymi pistoletami dzieci. Społeczeństwo niewyedukowane to społeczeństwo łatwe do kontroli i opanowania. Nie zadaje zbyt wielu pytań, bo myśli przeważnie o tym co zjeść. A gdy animozje dociągną do zenitu, wystarczy rzucić jakiś ochłap i są szczęśliwi. Dlatego niektórym rządom nie zależy na poprawie jakości życia ich obywateli.

    • Bartłomiej

      Ryszard Kapuściński pisze tak: W społeczeństwie na niskim szczeblu rozwoju powszechnej biedzie towarzyszy powszechna bezczynność. Sposobem na przeżycie nie jest tu walka z naturą, wzmożone wytwarzanie, stały wysiłek pracy, ale – odwrotnie – minimalne wydatkowanie energii, ciągłe dążenie, aby osiągnąć stan bezruchu. Filozofia, która towarzyszy takiemu zachowaniu, takiej egzystencji, jest – fatalizm. Człowiek nie czuje się panem natury, ale jej niewolnikiem przyjmującym z pokorą nakazy i impulsy, jakie odbiera z otaczającego go świata. Jest niemym sługą losu nieuchronnego. Los to dla niego wszechpotężne bóstwo, tabu. Przeciwstawić mu się, to popełnić świętokradztwo i skazać się na piekło.

  • Szalenie interesujący tekst! Jakoś tak jest, że gdy zaglądam na Twoją stronę, to jest to, czego oczekuję 🙂 Well done! Pochłonąłem całą kawę do tego tekstu.

    • Bartłomiej

      Marcinie, takie słowa są dla mnie jak kompas na wzburzonym morzu – wiem, że płynę we właściwą stronę, cokolwiek to oznacza i cokolwiek jest portem docelowym. Dziękuje.