Europa, Włochy
komentarze 4

Toskania. Szlakiem jej miasteczek.

Wyblakła od słońca wstęga drogi zaczyna się piąć ku górze. Przed nami kilkanaście wiraży. To znak, że dojeżdżamy do jednego z toskańskich miasteczek.

Pociecha.

Doświadczenie Toskanii to dla mnie droga. Czasami bez celu, czasami za linią cyprysów, czasami od jednego miasteczka do drugiego. Wszystkie wyglądają podobnie. Najpierw mury obronne, zazwyczaj w doskonałym stanie. Później labirynt wąskich uliczek i plac główny z kościołem w najbliższej okolicy. Nie znaczy to bynajmniej, że wkrada się w to nuda i rutyna. Długo mógłbym cieszyć się podróżowaniem z domu na farmie do rozrzuconych po zielonych wzgórzach miasteczek. Największą pociechę znajdowałbym jednak w tym co pomiędzy: w cynamonowych polach, pofałdowanych wzgórzach, gajach oliwnych i pasach winorośli.

DOM.

Miejsce, do którego wracaliśmy po całodziennych przygodach było Montepulciano, a właściwie urocza farma w pobliskim Sant Albino. Do naszej dyspozycji był cały dom. „Pod opieką” mieliśmy dwie kozy i dwa koty. Ciężko uwierzyć, że koszt wynajęcia tego przybytku to zaledwie 40 zł za noc, za dwie osoby. Z perspektywy czasu muszę przyznać, że może nie jest to najlepsza baza wypadowa. Pewnie dlatego w 5 dni zrobiliśmy 1200 km. Szczerze? W ogóle na to nie przeszkadzało. Przyjechaliśmy po rozkoszne didaskalia i je dostaliśmy. Każdy dzień był ucztą dla oczu.

Pochłonięty toskańskim pejzażem nie wpadłem na pomysł zrobienia zdjęć naszego domu, więc tutaj dwie sztuki skradzione z ogłoszenia. 

Oferta tutaj. Drobne na start tutaj. 

MONTEPULCIANO.

Miasteczko położone na jednym z toskańskich wzgórz. Średniowieczna zabudowa i powabny widok stanowią o jego urodzie. Odwiedziliśmy je w momencie, kiedy jego mieszkańcy cieszyli się beztroskim czasem ferii. Oni wyjechali, my przyjechaliśmy. Uprzejma współpraca.

Miasteczko wydaje się stworzone do nieśpiesznego spaceru bez celu. Będę pielęgnować to wspomnienie. Ciężko wyobrazić sobie to miejsce pełne turystów, gwarne, zatłoczone. Dla mnie Montepulciano to przechadzka, pusty plac, kilku Włochów zmierzających leniwie do urzędu miasta. Delikatne promienie słońca ślizgają się po bruku. Wskazują drogę. Na rozstaju uliczek znajdujemy urocze miejsce. Kawiarnia z cukiernią południem przechodząca w winiarnie i miejsce na lunch. Zamawiamy cappucino i słodkości. Doskonałe. Siedzi się przyjemnie. Może już pora na lunch? A i owszem. Prosimy o deskę regionalnych serów i wędlin. Do towarzystwa zapraszamy świeży chleb i czerwone wino. Nie byle jaki to trunek. Przed Państwem samo Nobile di Montepulciano, towar eksportowy Montepulciano. Pełne, głębokie, dobra struktura, zwyczajnie przyjemne. Słodkie to wspomnienie, przyzwoity trunek i pyszny spacer. Wrócę, obiecuje.

Montepulciano

Montepulciano, ItaliaMontepulciano Montepulciano Montepulciano Montepulciano

Montepulciano

Montepulciano

Monticchiello

Miasteczko o wyjątkowej urodzie. Zdecydowanie najmniejsze z tych, które mieliśmy przyjemność odwiedzić. Może dlatego spędziliśmy w nim najwięcej czasu. Jak przystało na toskańskie miasteczko postawiono je na wzgórzu. Czeka na słońce i wzrok przybyszy. Wspomniałem już, że Toskania przywitała nas ciszą, spokojem i brakiem jej mieszkańców. Wydaje się, że niewiele to zmienia w przypadku Monticchello. To miasteczko jest po prostu senne. Nie ma w nim nic zasługującego na szczególną uwagę. Otoczone doskonale zachowanymi murami pozostawia przybysza sam na sam z wielowiekową historią. Wąskie uliczki, domy z kamienia, zadbane obejścia wokół nich, uroczy plac pod kościołem, pyszny widok na pofałdowane, pastelowe pola – cóż za didaskalia dla prozy życia. Łapię się ostatnio na uciekaniu od miejsc turystycznych. Z niesmakiem patrzę na celowniki aparatów. Nie lubię zaganiania do restauracji. O hipokryto! Jesteś turystą, co więcej, pisząc o turystyce w internecie przyczyniasz się do jej rozwoju. Tak, masz rację. Może dlatego, że pisze i dlatego, że mam swój blog to mogę pisać na co mam ochotę. Piszę więc. Monticchiello to kolejne miejsce, którego nie umiem wyobrazić sobie wypchanego turystami. Skręcam mocno w stronę zachwytu nad codziennością, nad tym w jaki okolicznościach przyrody przyszło ludziom zmierzać się z czymś, co szumnie nazywamy życiem. Nie monumentalne budowle zatem, ale zwykłe domki rzucone między pola. Monticchiello wyznaczyło nową ścieżkę, zmieniło moją percepcję myślenia o podróżowaniu. Usiedliśmy z Adrianną na placu, pod kościołem. Cisza. Kilkukrotnie postrzelona przez pociski ptaków, które podniosły się z dachu kościoła. Nic się nie dzieje. Chyba co raz bardziej o to mi chodzi.

Monticchiello

Ada zrób też takie zdjęcie. Zobacz jakie tu jest magiczne światło, do tego ten deszcze. Magia. No to dawaj ten aparat.

MonticchielloMontichiello Monticchiello

MonticchielloMonticchielloMonticchielloMonticchiello

Monticchiello

Pienza

Podobno w okolicy nagrywano sceny do Gladiatora. Szczerze? Co mnie to interesuje. Przecież szukam dobrej kawy i didaskaliów dla niej.

Do Pienzy dotarliśmy skoro świt. Morale były niskie. Próba złapania wschodu słońca zakończyła się fiaskiem. Słońce odmówiło współpracy. Potrzebny był impuls piękna. Pienza nam go zapewniła.

Cisza. Może to najcenniejsza waluta. Przez chwilę poczułem się bogaty. Puste uliczki i promienie niesfornego słońca ślizgające się po nich. Tego nam było trzeba, tego potrzeba nam – ludziom z rozkrzyczanych miast, ludziom z hałaśliwej codzienności, biegu za „czymś”.

Kawę w Pienzy przyszło nam pić w trzeci dzień toskańskiej przygody.  Tutaj znaleźliśmy odpowiedź na pytanie: co się stało z ludźmi? Do tej pory myśleliśmy, że pusta Toskania to normalny widok. Wykorzystując znajomość włoskiego przez Adriannę podpytaliśmy dwie urocze damy z jedynego otwartego sklepu w całej Pienzy. Dlaczego tylko on był otwarty? Panie sprzedawały papierosy, a to atrybut Włochów. Dumnie oświadczyły, że Włosi cieszą się feriami. My też, proszę paniom!

Toskania

Pienza

Pienza

Pienza

 

Bagno Vignoni.

To ostatnie miejsce, które chciałbym Wam przedstawić w fotografii i w słowie. Położone w nieoczywisty sposób. Jest na wzgórzu, spokojnie. Ten warunek musi być spełniony, inaczej nie można przybić pieczątki pt. urocze toskańskie miasteczko. Nie to jednak stanowi o jego urodzie. Nie ma bowiem charakterystycznego widoku na szeroki horyzont z pastelowymi polami na pierwszym planie. Jest za to mgła i woda. Brzmi tajemniczo i ciekawie, prawda?

O charakterze miasteczka decyduje woda termalna, a przede wszystkim jej źródło. Organizuje ono życie. Zamiast rynku czy placu mamy basen ze źródłem i ową mgiełkę, która unosi się nad powierzchnią wody. Z tego miejsca woda zostaje spuszczona kanałami do basenów termalnych i na zbocze góry. Nie myślcie jednak, że te baseny to naturalne jacuzzi, gdzie spędzicie beztroskie popołudnie. Baseny są z kamienia i są … puste. Wygląda na to, że się ich nie używa. Służą już jako relikt przeszłości. Możecie się obok nikt przespacerować, ale stopy nie zamoczycie. Jeśli nie widzicie wokół siebie turystów, nie rozumiecie regulaminu po włosku i macie szaloną ochotę sprawdzić temperaturę wody, dotknąć jej, poznać jej kształt to jest pewien sposób. Wyciągacie skarpety z sandałów i pakujecie nóżki do kanału prowadzącego wodę ze źródła na skalną skarpę. Nie jest to chyba eleganckie i legalne. Ale powiedzcie sami, wody termalny, słynne źródła etc., jak tu nie dotknąć? Nie lubimy przecież lizać życia przez szybę!

Jeśli masz, drogi czytelniku, dwie waluty, czas i pieniądze to czeka na Ciebie wypasiony hotel i możliwość legalnego cieszenia się życiodajną siłą wody z Bagno Vignioni. Napisz jak było.

Bagno Vignoni Bagno Vignoni

Niech te notatki nie będą dla Ciebie przewodnikiem, a zachętą do doświadczenia powabnej krainy, Toskanii. Do następnego zatem. Tymczasem.

ToskaniaToskaniaToskania

  • Anna

    Kusi ta Toskania, oj kusi … niesamowite miejsca.

    • Bartłomiej

      Urlop, bilety i do dzieła <3

  • Toskania ostatnio stała się moim marzeniem <3

    • Bartłomiej

      Z Albanii wcale nie jest daleko. Warto wybrać się poza sezonem.