Cabo Espichel to urokliwe miejsce położone niespełna 50 km od Lizbony.
Odkryłem je dzięki stronie Luzomania. Fotografia śnieżnobiałej, smukłej kapliczki opartej o ocean rozbudziła moją wyobraźnię. Wiedziałem, że trzeba to zobaczyć. Udało się. Nawet dwukrotnie.
Cabo Espichel to mój ulubiony przylądek. Rozkoszny widok jaki oferuje wynagradza trud związany z dotarciem do niego. Nie jest to miejsce turystycznych must see, więc transport może sprawić problem. Nie znam innej możliwości dotarcia na przylądek niż własne cztery lub dwa kółka.
Swój powab Cabo Espichel zawdzięcza naturze, która szczodrze wyposażyła go w strome klify zmagające się z falami. Człowiek dołożył swoje. Zbudował kapliczkę, sanktuarium i latarnie morską.
Sanktuarium Nossa Senhora do Cabo Espichel już od XIII wieku stanowiło cel licznych pielgrzymek. Na początku XVIII wieku wzniesiony został tu barokowy kościół (z inicjatywy króla D. Pedro II). W drodze do kościoła miniemy długie rzędy opuszczonych cel pielgrzymów.
W XIV wieku na zboczu klifu powstała mała, śnieżnobiała kapliczka w której przechowywany był cudowny obraz Matki Bożej. Moim zdaniem to właśnie ona decyduje o uroku tego miejsca.
INFORMACJE:
– dojazd – własny środek transportu
– położenie:
– sugerowana trasa:
– wstęp – bezpłatny
– zwiedzanie sanktuarium – prawdopodobnie niemożliwe
– kawa dostępna 😉
– podobnie jak na Cabo da Roca przeważnie wietrznie, więc polecam zabranie kurtki
– pamiętajcie o bezpieczeństwie, nie ma miejsca na popisywanie się i szukanie dobrych plenerów do zdjęcia klifu. Safety first!
Jeśli macie czas i ochotę to polecam spacer do latarni morskiej, z której rozciąga się taki widok