Przebodźcowanie.
Fomo – fear of missing out, strach przed tym, że coś nas omija.
A co gdyby?
Towarzyszy mi od dawna. Trochę jest z nimi jak z alkoholem. Świadomość problemu daje początek próbie jego rozwiązania.
Nie wpisuje się w precyzyjne definicje. Przebodźcowanie, rozumiane jako szum informacyjny, nie stanowi już dla mnie problemu. FOMO, rozumiane w kategoriach strachu przed przegapieniem czegoś w social mediach, wciąż mnie atakuje, a ja wciąż podejmuje walkę. Odkąd zakazano stosowania przyłbic jest coraz ciężej.
Borykam się jednak z tym zjawiskami na innych płaszczyznach. Robią rano yogę, zamykam oczy, a tam Madagaskar, otwieram oczy, resetuje wizję, zamykam, a tam Indonezja. W dwa lata odwiedziłem więcej krajów niż przeciętny człowiek w ciągu życia. Wydaje się, że mózg nie poradził sobie z ogromem bodźców, jakie przyjął. Wciąż je przetwarza, stara się je połączyć w jedną historię.
Przeprowadzam tu pseudo terapię, bo nie mam odwagi na prawdziwą. Przypadek dość ciekawy. Niewielu doświadcza tak radykalnej zmiany. Z pracy w szarej szkole publicznej do szalenie intensywnego świata turystki. Wszedłem w niego pewnie, nim się rozsiadłem dostałem obuchem w głowę i zawołano mnie do wyjścia.
A FOMO? FOMO w egzystencjalnym znaczeniu. Życie ucieka, przelatuje przez palce. Strach przed tym, że omija mnie coś co mógłbym robić w równoległej rzeczywistości bez wirusa. Gdzie bym teraz był? Co bym robił? Czy miałbym już kredyt? Czy moje wyjazdy doprowadziłyby do problemów małżeńskich? Czy znudziłoby mi się bycie w drodze? Czy marzyłbym o tym co mam teraz? Wzdychałbym do ciszy, nieśpiesznego życia w prowincjonalnym miasteczku na pograniczu polsko – niemiecko – czeskim? Czy byłbym szczęśliwy?
Błogosławieństwo/ przekleństwo internetu.
A jakby nas epidemia spotkała w czasach bez internetu? W sumie to spotkała, nie raz. Przywilejem naszych czasów jest nadmiar. Internetu mamy nadmiar. Korona wrzuciła nas w jego wir i nie pytała czy umiemy. Wielu szybko się nauczyło. Home officy, onlainy, cale, wideo konferencje. Niektórzy utknęli i nie wiedzą jak wybrnąć. Jest jednak i taka grupa, która wydaje się zapominać o oflajnie.
W mojej bańce jest praca zdalna na Maderze, hippisi na Teneryfie, Zanzibary i Meksyki. Czy pozwolić sobie na ból dupy, że ja nie mogę, że mnie tam nie ma? Może po prostu nie obserwować? Skupić się na takich, którzy mają gorzej i uznać, że w sumie to mam dobrze? Najlepszym rozwiązaniem wydaje się stare, sprawdzone: nie wiem. Internet daje nam wiele, ale i pokazuje jak niewiele możemy. W programach edukacyjnych dla polskich uczniów podkreśla się, że z internetu trzeba umieć korzystać, bo jest pełen zagrożeń. Pytałem ostatnio uczniów ile czasu spędzają przed telefonem, bo ja z 4 dziennie, co jest przerażające. No ja tu mam, panie Bartku, z 8 godzin średnio. Czy to źle? Można przecież słuchać muzyki przez 7 godzin, a na chwilę zawiesić się w orbicie instagramów?
Skończyłem lekturę książki „Płytki umysł. Jak internet wpływa na nasz mózg” Nicholasa Carra. Powiedzieć, że jestem zaniepokojony to nic nie powiedzieć. Zmiany w mózgu spowodowane naszą intensywną aktywnością w internecie wydają się tematem tabu. Wszyscy o nich wiemy, ale udajemy, że nic się nie dzieje. Dlaczego opisy na insta powinny być krótkie? Bo w innym razie nie jesteśmy w stanie się skupić i lecimy dalej ze scrollowaniem. Pozwólcie, że powiem Wam co się dzieje: „doświadczamy właśnie odwrócenia intelektualnej ewolucji naszego gatunku. Z czcicieli wiedzy i mądrości jako przymiotu ścisłe związanego z osobowością znów stajemy się myśliwymi i zbieraczami, tym razem w elektronicznym lesie pełnym informacji”. To zabawne, że pisze o tym w internecie. To tak jakby rozmawiać o sekularyzacji podczas niedzielnej mszy.
Czy nasze umysły będą płytkie? Będziemy się zaledwie ślizgać po powierzchni? Czy znowu przesadzamy? Baliśmy się sieci elektrycznej i nic się nie stało? Baliśmy się upowszechnienia samochodów i nic się nie stało? A może będzie jak z globalnym ociepleniem? Niby jest, ale udajemy, że nas nie dotyczy?
Obyś żył w ciekawych czasach.
Jak pisać o sensie by nie potknąć się o banał? Z kim rozmawiać o sensie? Jak żyć z sensem pod rękę? Nie wiem. Czy mogę napisać nie wiem? Wiem, że mogę, wiem, że powinienem, wiem, że nie wiem to dobra odpowiedź.
Obyś żył w ciekawych czasach. Pamiętajmy, że to klątwa, a nie życzenie.